lubię, oj lubię kupować. Od ponad roku kupowanie jest [prawie] tylko dla niego. Bolo. Roczniak - plus. Zabawki. Auta. Klocki. Puzzle. Kredki. Ciuchy. Dzieciorowe Cuda Na Kiju. Co odkryliśmy, co sprawdziliśmy, co pokochaliśmy - po swojemu - polecamy.
piątek, 20 września 2013
Pokolenie X, Y, Minky...
Taki to czas, że gile i kaszle pukają do drzwi. I im nie otwieramy, wypędzamy a one skubaniutkie cichcem, przez szparki włażą. I jak wlezą, dziady jedne, to trzeba im stawić czoła.
Gdy Bolo pierwszy raz zachorował, a miał kilka miesięcy i obyło się bez antybiotyku byłam przeszczęśliwa, ale stres jaki towarzyszył temu 'chorowaniu' pamiętam do dziś.
Potem był aż rok spokoju, aż do traumy opisanej w wielkich emocjach tu - KLIK
[nie pytajcie jak sprawa się potoczyła... bo nadal jest w toku...]
Nowa rzeczywistość, poszukiwanie swojego lekarza. Dzięki jednej z Czytelniczek [nadal dziękuję!] mamy od ponad roku panią doktor która jest nie tylko zdecydowanym, mądrym lekarzem ale też przemiłą osobą, rozumiejącą i akceptującą dzieci - w stanie w jakim je spotyka - chore, przestraszone, zmęczone...
Ale nie tym. Dziś o fajnościach :)
Od 'tamtego czasu' Bolo brał antybiotyk raz. Jeden raz. Czy nie choruje? Choruje!
Ale mamy pewne systemy, które, gdy wdrożymy je na czas, hamują infekcję i kończy się na zwyczajnym świrowaniu w domu z nudów.
Właśnie po raz czwarty 'wyszliśmy' z takiej infekcji bez antyBola, bez szwanku. Tfutfu.
Mam małe obawy aby pisać ten post w taki sposób w jaki go napiszę ale wierzę, że trafiają tu rodzice myślący, rozumiejący, że nie jestem lekarzem, każda choroba jest inna, każda infekcja może rozwinąć się w innym kierunku, każde dziecko jest inne [!!!] i może różnie reagować.
Więc to co jest poniżej - to nie jest porada lekarska i nie wolno jej tak traktować. Jest jedynie pomocną listą wzmożonych i spójnych działań, które możemy wdrożyć u dziecka 2+.
Nadal jednak podkreślam, że stworzona została ona dla Bola przez naszą panią doktor, która go zna.
Poniżej znajdziecie listę leków bez recepty ale silnie sugeruję aby wszystko konsultować z własnym lekarzem.
Jeszcze uwaga do rodziców leczących dzieci 'naturalnie'. Wiele razy pisałam - wasze dziecko - wasze decyzje - i działa to w obie strony :)
Nie jestem osobą żyjącą 'proekobio...' i wierzącą w 'jaglankę'. Czosnek i cebula działają cuda, u mnie i męża, u mojego 2-latka powodują wymioty... Imbir mnie obrzydza a sok malinowy ... jest dla mnie sokiem malinowym i tyle. Zwyczajnie nie ufam, co nie znaczy, że te 'naturalności' nie działają. Bo tego zwyczajnie nie wiem.
O i tyle w tym temacie.
Lista "na pierwszy rzut" przy początkach infekcji dla dzieci 2+. Dotyczy to typowych infekcji pt. "nie wiemy co to przez pierwsze dni" czyli gdy występuje katar, kaszel, podwyższona temperatura.
Czyli czym "dusimy gada" :)
1. Nurofen Forte dla dzieci (mniejsza objętość) - 2,5 ml x 3 - nawet gdy nie występuje gorączka, chodzi o działanie przeciwzapalne.
2. Nasivin do noska 3 x po 2 psiki do każdej dziurki, nawet przy małym katarze, bo nigdy nie wiemy co jest głębiej.
3. Tantum Verde - 3 x po 2 psiki. Nigdy nie zaszkodzi a możemy zapobiec zejściu infekcji niżej. Tonizuje podrażnione gardło, może ochronić krtań i migdały.
4. Wapno Sanosvit 2 x 2,5 ml. Zamykamy naczynia.
5. Syrop typu Hedelix 2-3 x po 2,5 ml. Słaby efekt wykrztuśny, ale bardzo łagodzi śluzówkę.
6. Clemastinum. Przy 13 kg 2 x 4 ml. Działanie przeciwalergiczne ale chcemy obkurczyć i obsuszyć śluzówki. [to akurat na receptę]
7. Dodatkowo oczywistości ale zawsze warto przypomnieć :) - woda morska do noska ile się da, inhalacje z soli fiz x 3 dziennie, dużo picia, dieta lekka i "na życzenie" jeśli chodzi o ilość, niekoniecznie mleczna (mleko zwiększa lepkość wydzielin).
[tak możemy działać przez 3 dni i obserwować. Jeśli w trakcie jest gorzej, temperatura skacze powyżej 38,5, katar staje się zielony lub żółty, a kaszel "szczekający" lub "świszczący", pojawiają się trudności z przełykaniem, oddychaniem - pędzimy lub wzywamy lekarza asap.]
I to są formalności.
A teraz przyjemności.
Pytacie mnie ostatnio o różne gadżety choróbskowe. Wiele nie mamy ale te co mamy mogę polecić z czystym sumieniem.
Pierwsza podstawa to dobry termometr, który nie doprowadza rodzica do rozpaczy w dzień, gdy musi złapać dwuletniego delikwenta na pomiar i w nocy, gdy nie chce owego obudzić.
Nasz ideał po 7 porażkach opisałam tu - KLIK - niezmiennie polecam.
Druga podstawa to nebulizator. Zdziwicie się gdy napiszę, szczególnie po naszych ciężkich przejściach, że inhalacje stały się przyjemnością? Ano stały! Ale to nie zasługa nebulizatora. O tym jednak za minutkę.
Jaki polecamy? Mamy Philipsa Family Soft Touch, bardzo sobie chwalimy, jest chyba najcichszy z dostępnych [to u nas ważne bo Bolo bał się warkotu], mały i z końcówkami dla Kurdupli.
Jeszcze rok temu nie uwierzyłabym ile inhalacja z soli i przegotowanej wody może zdziałać dobrego i jak pomaga zwalczać dziady... dziś przy pierwszych kaszlach wyciągamy maszynę, odpalamy dvd z Peppą i wdychamy.
I tu dochodzę do sedna postu.
Mianowicie trauma z przed roku trwała miesiącami, inhalacje już nie tak dramatyczne, nadal były robione praktycznie na siłę... Przed każdą mnie bolał brzuch, Bolo grochy ronił a Tata chodził nerwowo po mieszkaniu. Aż do 'tego' chorowania teraz. W dzień 'zagilania' zapukała do nas KURA.
Kura, pierwotnie zwana Kurczakiem a w niektórych kręgach nawet 'Sową' podbiła serce mego dziecka tak silnie, że stała Chorą Kurą, Która Ma Kaszelek.
Okazało się, że Kura wcale a wcale nie płacze, i nic a nic się nie boi podczas inhalacji.
Co więcej! Kura LUBI inhalacje a już całkiem się luzuje gdy siedzi obok Bola, który trzyma ją za skrzydełko i wspólnie bumelują czas na oglądaniu Peppy...
Proszę Państwa, po jednym dniu, moje dziecko nie tylko przestało się bać ale zaczęło inhalować się samo, na luzaka... no z małą pomocą Kury, która to trzyma Bola za rękę i wspólnie bumelują czas oglądając Peppę...
Gdy przyszła pani doktor, na moją 'przewrażliwioną' prośbę aby go jednak osłuchała - osłuchana pierwsza była Kura. I to Kura dostała dwie naklejki 'Dzielny Pacjent' bo Bolo oddal jej swoją...
No brak mi słów i nie wiem co jest w tej Kurze ale działa cuda!
I dwa słowa z innej 'mańki'.
Jakiś czas temu pisałam, że dość z tym minky, że już nie mogę tych [zbyt!] podobnych do siebie minkowych tulaków. Że się przejadło... I nadal sporo w tym prawdy ale okazuje się, że nasze dzieci są zwyczajnie 'pokoleniem minky'...
Moi rodzice to pokolenie szmacianych Zuź, ja to pokolenie gumowych lal i pluszowych miśków, a moje dziecko - pokolenie minky...
I z czym tu walczyć skoro to takie rozkoszne w dotyku, skoro Kurduple się wtulają a dorośli podkradają?
Walka przegrana na starcie.
Z mojego punktu widzenia jest jeszcze jedna ważna kwestia. POMYSŁ.
Oryginalny, nie 'inspirowany'.
Tak jest w Lollishop.
To sklep ze słodyczami, rozkoszami, tak innymi, tak wyjątkowymi, tak 'nie-inspirowanymi' innymi...
Kura jest wielka. Kura jest boska. Kura jest poduchą. Praktyczną i 'nabitą' idealnie.
Na Kurze relaksik ma Bobek, na Kurze relaksik miewa Mama i Tata.
Kura ma taką 'twarz', że własna od razu od ucha do ucha wędruje.
Wreszcie Kura jest targana za skrzydło wszędzie, a śpi się z nią trzymając jej nogę [kochamy te nogi!]...
Kto chce Kurę vel Kurczaka vel Irenę [co zrobić skoro ma tak na imię ta Kura..] niech zagląda tu Lollishop
a potem niech pisze do OliLolli na lollishop@wp.pl - bo ja to nie bardzo potrafię sobie wyobrazić, że można nie chcieć ;)
Lollishop to nie tylko Irena. To cała masa różności przesłodkich ALE my chcieliśmy w ramach 'gili, kaszelków' i innych dziadów polecić coś bardzo ale bardzo.
Termoforki. Suche termoforki z pestkami wiśni..
Mieliśmy taki myk jak Bobek miał parę miesięcy i pomagało na kolki. Kolki okazały się silną alergią więc nie w tym rzecz. Myk mieliśmy kupiony w Pradze w jakimś Rossmanie, brzydkie ale działało. Badziew był to, rozpadł się po paru miesiącach ale działał. Swoim ciepłem wyganiał bąki i koił malucha.
Od Lollishop mamy Termoforek Kurczakowy [jakże by inaczej!]. Nie dość, że przez swój wygląd powoduje, że Małe sam po niego chętnie sięga to jeszcze stało się coś super, najsuper dla nas.
Mianowicie ja, jako dziecko, cierpiałam ogromnie na bóle wzrostowe [cierpienie daremne jak z wesołością twierdzi Tata Bola...]. Kto zna wie co to za ból. Kto nie zna - ten szczęściarz. Za moich czasów walczyło się z tym bólem okładaniem kołdrami, watą, nacieraniem rozgrzewającymi maściami. I jak się okazuje niewiele się zmieniło a u mojego syna bóle wzrostowe już się zaczęły. Nurofen pomógł ale nie będę go serwować co noc... nacieranie odpada bo maści podrażniają mu skórą a raczej ją przypalają, pomogło silne masowanie, po dwóch nocach ani ja ani Tata Bola już rąk nie czuliśmy... Kanał.
A nie. Bo mamy Kurczaka. Siup do mikrofali na 2 minutki i na bolącą nogę. Ulga natychmiast. Bolo zasypia. Kurczak grzeje nogę jeszcze przez dłuuugi czas.
Jestem mega szczęśliwa i wielce Wam polecam.
Aha - Kurczak działa też odwrotnie. Tzn jeśli wsadzicie go do zamrażalnika [my go tam trzymamy z założenia, łatwiej podgrzać niż wychłodzić] to cudnie koi obicia, stłuczenia i inne 'ały' - jak kiedyś... paczka mrożonej marchewki z groszkiem... Znam Mamy, które stosowały takie termoforki do obniżania temperatury [zimny okład na wątrobę lub kark - nie wiem czy to jest prawidłowe postępowanie więc pisze jako ciekawostkę], a także do grzania własnych korzonków i nereczek...
A więc.
Kto chce Termoforek Kurczaka niech zagląda tu Lollishop a potem niech pisze do OliLolli na lollishop@wp.pl - bo ja to nie bardzo potrafię sobie wyobrazić, że można nie chcieć ;)
Zdrówka Kochani!!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kredzia, jestem zbyt ualkoholizowna żeby ogarnąć tekst, ale fotki cudne, kocham Was :*
OdpowiedzUsuń:D w końcu piąteczek Matka :D
UsuńPiąteczek ,piątek piątunio-ja tez nie ogarnelam-zgubiłam sie po akcji z nasivinem do nozdrzy:P robi kawe i czytam:)
UsuńNo uwielbiam Was. Świetna garść idealnych spostrzeżeń, tak lubię w Tobie to niewymuszenie :)
OdpowiedzUsuńA termoferek - nie znałam! Mamy kolki, muszę mieć. No i Irena......zakochana jestem od pierwszych zdjęć :)
Z nieba mi spadasz tym postem!
OdpowiedzUsuńps. Bolo pprzecudny, a Bolo z Irką LOW!
Jeszcze Herbapect i wapno w syropku (bananowy, dla dziecka mniam, dla mnie bleeee) się sprawdzają :)
OdpowiedzUsuńMy nie mamy jednego "pacjenta" - syropki, kropelki i inne paskudztwa muszą brać dosłownie WSZYSTKO i WSZYSTKIE - długa runda :)
Kura piękna, ja jednak i tak wolę lollishopowe "chudzielce"...
wapno na liście :)
Usuńchudzielce TAK! też mamy :D zdecydowanie jednak Kura wygrała te rundę :D
a co innych pacjentów, u nas cała masa ale jedynie z Kurą poszła sprawa z inhalacją :) [toż przecież pomysł był wdrażany wielokrotnie... ;)]
O, a moja lekarka kazała z wapnem uważać...
UsuńJestem mamą już trójki i potwierdzam, mamy podobna listę na pierwszego gila i bardzo często działa. Kura leci na listę pod choinkę bo ja muszę już jesienią planować, ale jest super ach!
OdpowiedzUsuńKurde o gilach i tantum verde piszesz a i tak do zaczytania. fragment z Kura i lekarzem ukochałam! Cuda ( a teraz powiedz mojemu portfelowi żeby nie płakał, w końcu to wina KiK a nie moja :D
OdpowiedzUsuńjak Ty to robisz, że ja ci zwyczajnie wierzę? :)) rewelacyjne zdjęcia, właściwie bez czytania zakochałam się ale po opowieściach nie wyobrażam sobie kolejnych kaszelków bez tego posta, buziaki, i zdrówka wam też!
OdpowiedzUsuńA ja polecę jeszcze Pulmex Baby i maść majerankową pod nosek :)
OdpowiedzUsuńI potwierdzę, inhalacje są the best!
A co do minky... hmm... kompletnie nie rozumiem tego szału, bo to zwykły poliester :/ wolę bawełniane MILUTKIE welurki :)
szału też nie kapuję ale czasem po prostu to minky się świetnie sprawdza, tylko, że nie wystarczy 'minky' by było fajnie... ;)
Usuńa że poliester, no cóż, gdyby minky było z bawełny bylibyśmy w raju ;)
ps. myślę też, że sukces minky zawdzięcza temu, że się świetnie pierze - to wiem na 100% :D
welurek również :) no może ciut dłużej schnie, ale również jest nie do zdarcia, zależy oczywiście od jakości materiału, ale można znaleźć coś fajnego a o wiele tańszego od minky, bo polskiego producenta (to myślę że też spory plus, no i bawełna!)
UsuńCzekałam na post oddechowy ;) bo dwa ostatnie wypruły mnie emocjonalnie do cna. Super sprawy pokazujesz i najbardziej podoba mi się jakaś naturalność w tych twoich poleceniach. Nie czuję się nagabywana a to rzadko się zdarza. Bobek boski <3
OdpowiedzUsuńTaki inhalator to muszę zakupić :)
OdpowiedzUsuńJa to jestem z tych mam, które leków nie stosują i naprawdę da się bez nich przeżyć, ale tak jak pisałaś każdy po swojemu :) paradoksalnie jednak infekcje i gorączka mają swoje zadanie do spełnienia, gdybyś miała ochotę poczytać, to podsyłam linka: http://portal.bioslone.pl/istota-chorob-infekcyjnych
A na zbicie gorączki, to poinno się robić zimne okłady na łydki, aby ciepło z głowy poszło do nóg.
Pozdrawiam :)
Lecę po Irenę!!!! A kysz ty kusicielko!
OdpowiedzUsuńNo i nabulizator, w końcu muszę kupić, masz rację, że skoro działa to grzech nie używać. Jeszcze w kwestii termoforu mam taki brzydki (pewnie też z Rosmana :D) ale naprawdę te pestki wiśnni działają, także polecam bardzo i dla nowego synka, który zawita do nas w grudniu koniecznie zakupię taki piękny jak wasz.
Przepiękne zdjęcia!!! Nadal nie rozumiem jak Ty je robisz, widać, że nie są ustawiane więc czapa z głowy Kredka!
OdpowiedzUsuńFajnie że taki temat bez mądrzenia się. Lubie bardzo. Czuję się jakbym z tobą na kawie o tym rozmawiała :)
OdpowiedzUsuń(zdjęcia albo Bolo albo ta Kura - chcieć ją! :D - albo ta całość no po prostu rewelacja!)
Tak, tak, tak!!! My tez inhalujemy, dajemy bioaron jak coś się zbliża i to działa tfu, tfu!!! Nie było mnie tu ostatnio ale wzruszyłam się postami poprzednimi bardzo. Oh jak ja tu uwielbiam wpadać i nadrabiać te zaległości :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o choroby, to tematyka (odpukać!!) jest mi totalnie obca. Maluch przez te 2 lata chorował raz, jak miał 3 miesiące. Od tego czasu ani razu nawet kataru nie miał (odpukać!!). Ale nebulizator też mamy (innej firmy). No i dla mnie niezawodny jest Katarek podpinany do odkurzacza. Zaczęliśmy używać, jak wtedy Maluch był chory i stosujemy do dziś do codziennego odciągania baboli.
OdpowiedzUsuńA kura boska! :D
racja! zapomniałam do 'systemów' dodać katarek - jest rewelacyjny!!! potwierdzam :D
UsuńI Bolek daje sobie wyciągnąć gluty katarkiem? Odkąd moje małe jest kumate i ruchome to nie ma bata, chyba, że oboje rodzice trzymają, ale histeria i foch po nie jest tego wart. :P
UsuńZamarzył mi się relaksik na tej kurze, a dziecka nie mam jeszcze, to dziwne trochę co? :D
OdpowiedzUsuńBOSKA!
Najwazniejsze ze jest system i osoba ktors ten system wspiera usmiechem i zrozumieniem. Zazdroszcze takiego lekarza :). A moze jest ktos z Kielc i moze polecic wlsanie takiego pediatre z sercem. Bo my niby nie narzekamy ale moja intuicja podpowiada ze potrzebujemy kogos lepszego.
OdpowiedzUsuńA i także ukochalismy ecco lecz w kolorze czerwonym :)
A wlasnie. Jako ze smalcu z borsuka legalnie się nie kupi, polecamy smalec z gesi do smarowania pleckow i klatki piersiowej. Naprawdę dziala "cuda"
OdpowiedzUsuńWszystko super :) ale weź Kredka powiedz w co Bolo jest poubierany bo wygląda obłędnie :)
OdpowiedzUsuńKura-d to koszulka, ecco to buty a spodenki to o ile się nie myle leginsy szruksowe z benettona
UsuńU nas do listy lekarstw i postepowania z choroba, ktore opisalas w poscie dochodzi jeszcze Groprinosine (nie pozwala namnazac sie wirusom).
OdpowiedzUsuńApel do wszystkich mam i tatusiow: nie przyprowadzajcie dzieci z katarem i kaszlem do przedszkoli (zielony katar i odrywajacy kaszel to naprawde nie alergia)- a jak kazdy zostawi dziecko choc na dwa dni z początkiem infekcji w domu- chorob w przedszkolu bedzie mniej :) przetestowane na przedszkolu mojej corki :)
Jako pierwszy przeczytałam wpis o chorobie Bola i przeraziłam się.. Nie wiem co bym zrobiła gdyby mi ktoś tak córkę chciał potraktować. Z mojej perspektywy wygląda to ta, że zanim Jula się urodziła pytałam milion osób którego pediatrę polecają. I od razu trafiliśmy do Pani Dr. Anioła w Krakowie w małej przychodni. Później okazało się że mamy wielkie szczęście bo Jula ze swoją odpornością a raczej jej brakiem od 4 tyg życia odwiedzała ją mniej więcej co drugi trzeci dzień z przerwami na szpital i około tygodniowe zdrowe chwile.
OdpowiedzUsuńAle zdarzały się i takie sytuacje, że trzeba było jechać do innego lekarza i trafiłam na kilku któzy dziecka nie powinni nawet z daleka oglądać.. wtedy po prostu zabierałam córkę mówiłam że z takim traktowaniem to nie powienien mieć wstępu do przychodni dla dzieci i jechałam gdzie indziej prywatnie albo dzwoniłam do Naszej Pani Dr i prosiłam o pomoc czy przyjazd nawet jeśli było to poza jej dyżurem.
Piszę o tym dlatego, że zawsze serce mnie boli jak słyszę, że dziecku krzywda się dzieję przez głupotę lekarzy, ludzi którzy składają przysięgę że będą pomagać.. I zawsze wszystkim rodzicom mówię żeby nie wierzyć ślepo lekarzom, że jeśli coś wydaje im się nie tak to pytać, żądać wyjaśnienia a jak nie to zabrać dziecko, a w nagłych sytuacjach walczyć o pomoc nawet krzyczeć bo tu chodzi o dziecko...
"Pierwszą pomoc" przy katarze i kaszlu mamy bardzo podobną :)
Zdrowia dla Bola
A co robicie przy chrypce....? U mojego 17 miesiecznego synka czesto pojawia sie chrypka. Czytalam ze dawac pare razy dziennie kisiel.No i daje, ale ona co jakis czesty czas powraca.Przy okazji szczepienia doktor sprawdzil gardlo bylo ok. Co z ta chrypka ?
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię czytać, a Bola oglądać.
OdpowiedzUsuńNiestety ja także mam złe doświadczenia związane ze służbą zdrowia. W tym roku moja wtedy 10-miesięczna córka przez lekarza-konowała trafiła z zapaleniem płuc do szpitala. W trakcie pobytu dostała w gratisie rotawirusa, bo piętro wyżej był oddział zakaźny i lekarz na dyżuże obskakiwał oba zaczynając od zakaźnego. A na koniec jeszcze zapalenie układu moczowego...
Tych doświadczeń to nie koniec, bo od wielu miesięcy chodzimy z córką po lekarzach, bo widzimy, że coś jest nie tak, że coś ją ciągle boli. Totalna olewka...przewrażliwieni rodzice. Ciągle słyszymy...dzieci tak mają, są cwane itp. Szkoda gadać! Prawdziwych lekarzy, z sercem, potrafiących podejść odpowiednio do małego pacjenta jest niewielu. My jeszcze nie trafiliśmy na takiego.
A termofor chcę! Już napisałam maila :) I na listę must have trafia nebulizator. Mała ma akurat zapchany nosek, więc lecę szukać.
Ten sam zestaw mamy na choroby :))) identyko.
OdpowiedzUsuńPlus przy kaszlu suchym supremin, a przy mokrym - flegamina :)
Mamy też fantastycznego pediatrę, co z każdego zapalenia oskrzeli najpierw stara się wyjść przy inhalacjach z pulmicortu i berodualu. I u nas też antybiotyk jest bardzo rzadko :)
Pozdrawiamy i zdrówka życzymy!
PS A minky też namiętnie kochamy :D Pokolenie minky - to jest to :D
Moja radość z plastikowego, sztywnego zająca jakieś 26 lat temu, a radość mojego Felka z BamBama... w sumie taka sama jednak. Tyle że przyjemniej mu się z BamBamem tulić niż mi z owym zającem :)
Moje dziecko się na psikanie zabawkom nie nabiera. Może nie TA zabawka ;o)
OdpowiedzUsuńI pytanie mam o pestkowy termoforek: bez mikrofali jak go podgrzać? Macie patenty?
A, i jeszcze chciałam napisać, że jako matka dziewczynki skupuję namiętnie szmaciane lale dla madame i te baletnice-fochny od Lollishop są obłędne! Dzięki! :o*
UsuńJa bym podgrzała na suchej patelni albo w piekarniku... Właśnie też mam ochotę na taki termofor (nasze stare - na wodę gorącą, z wełnianym "sweterkiem" się zużyły już no i śmierdzą gumą jednak...) I ten kurczakowy jest rewelacyjny:)
Usuńdziewczyny w piekarniku 30 minut na 100 C albo w mcv na 3 minutki :)
UsuńHmmm czyżby to wypasione autko to prezent składkowy od cioć na urodziny bolsona??
OdpowiedzUsuńnieee.... auto od Tatki Świrka ;)
Usuńpoproszę o namiary na to autko; moje dziecko jeździ po mieszkaniu czym popadnie, zaopatrzyłabym syna w taką maszynę
UsuńA dlaczego Królik się "sfochował"? Poszedł w odstawkę na rzecz Irenki? Tekst mega ;)
OdpowiedzUsuńkrólik jedzie na fochu od urodzenia :D
Usuń