lubię, oj lubię kupować. Od ponad roku kupowanie jest [prawie] tylko dla niego. Bolo. Roczniak - plus. Zabawki. Auta. Klocki. Puzzle. Kredki. Ciuchy. Dzieciorowe Cuda Na Kiju. Co odkryliśmy, co sprawdziliśmy, co pokochaliśmy - po swojemu - polecamy.
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
śpioCHY
Mama Bola jest śpiochem wzorowym. Tzn może siedzieć do bardzo późnej nocy, uwielbia ten czas, jednak potem jej śpiochowość wymaga snu długiego, najlepiej do południa.
Mama Bola została Matką i jej śpiochowość została tak zaburzona, że wyła z rozpaczy.
Tata Bola jest też śpiochem na piątkę. Gdy przyłoży głowę do poduszki - śpi. Od razu.
U niego gorzej z siedzeniem do późna, za to z radością wita ćwierkające ptaki o świcie.
I z uśmiechem.
U Mamy Bola uśmiech pojawia się najszybciej po drugiej kawie.
Bolo jest za to śpiochem na dwóję. Beznadziejny z niego śpioch i w rodziców się nie wdał.
Bolo może nie spać. A jak już śpi to może się nie wyspać. Od razu kapcie zakłada i mimo, że focha powstaniowego po Matce odziedziczył to spać nie będzie i już.
Kicha. Wielka, ogromna, niewyspana kicha. To ja.
Gdy byłam w ciąży, jak każda nas, w trakcie [pierwszej] ciąży, mnóstwo czytałam, edukowałam się i planowałam jak ten cały majdan rozwiążę.
Rzeczywistość ani na gram nie potwierdziła moich planów.
Z wyjątkiem jednego. Ale też do czasu.
Postanowiłam, że Dziecior będzie od początku [do końca...] spał w swoim łóżeczku.
Początki, mimo, że ciężkie w kwestii śpiochowania Śpiocha Matuli, to były łatwe jeśli chodzi o decyzję gdzie to Małe co drze paszczę o 4 nad ranem ma lądować.
Zabraliśmy go ze szpitala z waga 2005g, kruszek maleńki taki był, że oczywiste względy bezpieczeństwa miały miejsce.
Potem, nadal było dość łatwo, bo ja sen sobie cenię, nawet bardziej niż czekoladę, i wyspać się lubię a z takim okruszkiem obok nie zasnęłabym głęboko. Czujność - nowo nabywa cecha wraz z porodem.
A potem, gdy Bolson skończył rok wróciliśmy z Pragi do Wawy.
I Bolson dostał swój pokój. Ależ byłam szczęśliwa.
Jakieś pół dnia.
Okazało się bowiem, że fakt, że spał w swoim łóżeczku, uwzględniał również dość istotną kwestię - rodzice spali półtora metra dalej, w tej samej sypialni.
I zaczęło się. Wycia, wydzierania, kaszle, wymioty z rozpaczy, z tragedii, dramat nad dramaty - Matka wychodzi z pokoju.
Walczyłam 3 tygodnie, ja umordowana do granic możliwości, Dziecior niemniej - bo on się bał zasnąć, walczył ze snem jak z najgorszym wrogiem.
I przyszła noc, gdy Taty Bola w domu nie było [bo podobno pracował] a ja pięćsetny raz wstawałam, brałam na ręce, kołysałam, odkładałam, głaskałam, siedziałam obok, zostawiałam - wszystkie metody przerobiłam. Bolo wygrał każde starcie. Płakał.
A ja nieodporna na płacz dziecka jestem w ogóle. Na płacz swojego bardzo.
[podobno natura tak sobie wymyśliła, że ludzie, nie tylko matki, i nie tylko kobiety, mają w mózgu ośrodek specjalnie reagujący na płacz dziecka - tzn nie możemy tego znieść, za wszelką cenę chcemy aby ten płacz ustał, tym sposobem dziecko/natura walczy i zgłasza swoje potrzeby - a u 'człowieka' ten ośrodek się uruchamia i natychmiast próbujemy owe potrzeby zaspokoić, byle przestało... no to ja ten ośrodek mam na pół mózgu...]
I tak Matula, tej nocy, wzięła roczniaka do siebie do łóżka.
A Roczniak poszedł spać i spał do rana.
Teraz wiem, że on potrzebował bliskości i już.
I nie ma nad czym gdybać.
Wtedy czułam jakby to była moja życiowa porażka.
Nie lubiłam z nim spać, źle spałam, ciągle się budziłam, denerwowało mnie, że on ciągle do mnie się przez sen przytula.
Taka byłam.
I byłam zła.
Ale mimo wszystko bardziej wyspana niż dotychczas.
A teraz? W lipcu Bolson kończy dwa lata.
I nadal śpi ze mną - lub nami.
A ja to pokochałam.
I przytulenia nocne ubóstwiam.
I zasypianie w łyżeczki.
I rączkowe tulaki uwielbiam.
I uśmiech rano. I ten spokojny oddech, gdy coś boli, gdy coś złego się śni a rączka znajduje Mamę obok.
Wtedy wszystko jest dobrze i spać można dalej. [albo nie i kapcie o 4.30 w nocy zakładać...]
I widzę często te pogardliwie spojrzenia - 'dziecko śpi z wami....??? eee??? do kiedy tak będziecie' [w domyśle kretynizm ... do osiemnastki?...'
A czy ja to wiem?
Nie wiem.
Nauczyłam się nie planować, nie napinać, nie naprężać na poprawność, na metody, na porównania.
Nam jest dobrze.
Więc wara od naszego łóżka.
Na dwa latka Bolo dostanie nowy pokój, z nowym łóżkiem. Co będzie?
Myślę, że będzie fajnie. I normalnie, i na wszystko przyjdzie czas.
Tak myślę i zapewne dobitnie się mylę.
Ale ja się mylę odkąd wyszłam z porodówki. Powoli mi to lata...
I słowo o metodach.
Rodzicielstwo bliskości, metoda na tresurę, metoda na wypłakanie się, czy inne metody Pań z Hogg'wartu.
Są. Niech będą. Gdzie działają - niech działają.
Ja do metod jak do jeża. I wychodzę z założenia, że póki dziecko, póki rodzice szczęśliwi, póki śpimy - to niech to będzie spanie na dywanie, w wannie albo z butem na poduszce.
Skoro działa - niech działa i nikomu nic do tego.
------------------------------------------
U śpiochowej, przynajmniej w 2/3 rodzinie zamieszkały dwa przecudne Śpiochy.
Poznajcie Śpiocha Ślimaka i Śpiocha Anioła.
Śpioch Ślimak śpi w łóżku.
Śpioch Anioł czuwa nad łóżkiem.
We trójkę pokochaliśmy je od pierwszego wejrzenia.
Są jak zaczarowane. Ziewają. Mają tonę poduszek.
Są urocze, zwiewne, senne...
Delikatne i 'dobre'
To piękna dekoracja, piękny tulak, piękny śpiący przyjaciel, piękny prezent dla jakiegoś nowo narodzonego malucha, dla starszaka, dla dziewczyny, dla żony, dla babci...
Bo to prezent wyjątkowy. I jedyny taki. Nie ma dwóch śpiochów jednakowych.
Nie muszę chyba ale dodam, że są tak cudnie wykonane, że zapierają dech.
Chce się na nie patrzeć. Ciągle.
Boje się, że gdybym miała córeczkę mogłabym przegiąć ze śpiochami w jej pokoju.
Zabuszujcie w tym czarownym miejscu.
I znajdźcie waszych towarzyszy marzeń sennych.
Niech czuwają. Niech uroczo wypełniają wasze sypialnie.
Podobne Śpiochy Anioły TU --> Śpioch Anioł
Podobne Śpiochy Ślimaki TU --> Śpioch Ślimak
A u White-Rabbit jeszcze cała masa gęsi, psów, trzmieli, koni, myszy a wszystko sercem uszyte.
Prześliczna budka dla ptaków, która towarzyszy śpiochom, zrobiona wspólnie przez Bola i Tatę TU --> Domek dla ptaków
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
My też śpimy razem :) Od początku. Niestety jestem zbyt leniwa, żeby wstawać 150 tysięcy razy w ciągu nocy, żeby podać smoczek, przykryć itd. A tak, mam Malucha na wyciągnięcie palca i wszyscy są zadowoleni.
OdpowiedzUsuńPonownie z ogromną przyjemnością czytałam, pośmiałam się ale jakież to mądre.
OdpowiedzUsuńZdjęcia cudne, klimatyczne. Ajajaj jaj ja tu lubię być. Pozdrawiam, i czekam na kolejne, z najwyższej blogowej półki :)
Pięknie na noc. Śpioch zauroczony :D
OdpowiedzUsuńUroczo, mądrze ale i tak z jajem! Wara innym od naszych maminych łóżek <3
OdpowiedzUsuńAle piękne rzeczy! Idę buszować skoro każesz :D Zdjęcia mi z głowy nie wyjdą.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Was:)))Wpisy i opisy są bezcenne:)) Usmiech na ryjku od pierwszego gódmorning z Wami do ostatniego ziewania.Dobranocka dla Kredki i Klocka;)
OdpowiedzUsuńDokładnie, "z najwyższej blogowej półki". Śpiochy niemożliwie ładne, jak z mojego dzieciństwa, szyte przez mamę! A i zdjęcia prześliczne!
OdpowiedzUsuńU nas prawie co-sleeping. Janek ma lozeczko dostawne. Budzi sie wyczlapuje, teraz to czasami wystarczy, ze bar mleczny odslonie i moge dalej spać;-). Czy podkreslenie pierwszej ciazy cos znaczy? Pozdrawiamy wespol z moim spiochem.
OdpowiedzUsuńMarcel (w maju 2 l.) też dostanie na urodziny pokój i łóżko... aż się boję ;) Do tej pory spał w łóżeczku tuż obok łoża naszego i w razie W tylko rękę trzeba było wyciągnąć do (lub Po) wołającego brzdąca. Poradniki Pani Hogg są dobre, ale tylko do czytania, bo nawet jej podział na 5 rodzajów dziecka mojego syna nie uwzględnił ;) Pozdrawiam i życzę spokojnego śpiochowania ;)
OdpowiedzUsuńUmarłam ze śmiechu z Paniami z Hogwartu :D :D :D
OdpowiedzUsuńNo kocham ten blog, no co zrobić, chociaż z torbami mnie puścisz ;)
U nas też była walka, też bardzo chciałam, żeby córa była samodzielna. A ją jak nie kolki męczyły, to refluksy, potem ząbki, jakieś koszmary nocne. Teraz zazwyczaj jest tak, że zasypia w swoim łóżeczku bez problemu, ale po kilku godzinach (zazwyczaj ok. 1) przebudza się i przechodzi do nas. Zasypia momentalnie :) O ile było to fajne wcześniej, tak teraz z ciążowym brzuchem trochę mi niewygodnie...I tak się zastanawiam czy starczy miejsca w łóżku na cztery osoby??? :D
OdpowiedzUsuńKobieto kocham Cię! Czy Ty wiesz jaką przysługę mi zrobiłaś tym postem, ja ciągle się czuję winna, ciągle mi było, no wstyd! A Ty bam! Wara od nas! Tak tak tak! WARA! Boże jak mi dobrze teraz!
OdpowiedzUsuńŚpiochy są rewelacyjne, muszę muszę je mieć, szperam jaki do nas pasuje. A jakbym im takie zdjęcia porobiła to powiesiłabym je na ścianie w sypialni, śliczne. Pozdrawiam Twój ośrodek w mózgu ten od płaczu i ten od pisania na takim poziomie, i ten od braku zadęcia, i ten od oka do zdjęć. Cały mózg? :P
Za dystans, za pióro, za to, że chce się czytać a nie przelatuje do zdjęć, za absolutnie genialny humor, za piękno bez "róży" - jesteś moim top :)
OdpowiedzUsuńNo to widzę, że wiele nas - śpiących z dzieciakami :) zanim urodziłam Jaśka też myślałam, że nigdy przenigdy nie będzie z nami spał. Alee szybko zmieniłam zdanie... W sumie to i tak jesteś twardzielką, ja spasowałam po dwóch nocach i to mniej więcej jak mały miał 5 miesięcy. Ale odkąd dostał takie "normalne" dziecięce łóżko, to coraz rzadziej wbija do nas :) Jak widać powoli dorasta do spania samemu... A spanie z dzieckiem wcale takie złe nie jest, wręcz przeciwnie. Człowiek się wyśpi przynajmniej :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPolecam oryginalne maskotki, które szyte są na podstawie rysunków dzieci, tzw. zabawianki. Każda z nich jest wyjątkowa. www.zabawianka.pl
OdpowiedzUsuńU nas króluje łóżeczko dostawne. I początkowo to spała z nami w dużym pokoju jak tylko zasnęła. Teraz, od jakiś 3 tygodni, usypiam młodą u niej i tam układam w łóżeczku a jak idziemy spać to przynoszę na dostawkę. Raz, że z wygody, dwa, żeby się samotna(?) nie czuła i ja wiem, że z nią wszystko w porządku.
OdpowiedzUsuńZdjęcia jak zwykle boskie, po sklepie idę buszować, a mąż mi dostęp do konta zabierze przez was :)
Polecam facebookowy fan page sklepu - o wiele więcej zdjęć i propozycji niż w samym sklepie!
OdpowiedzUsuńJakbym o sobie czytała, o nas :)
OdpowiedzUsuńsuper! my też śpimy razem, bo tak zdecydowaliśmy, bo tak nam sie podoba, bo wygodniej, bo ciągle karmię piersią, bo synek szczęśliwy, wyprzytulany, bo jako mama pracująca chcę mieć go jak najwięcej blisko siebie i nadrabiam w ten sposób rozłąkę z synkiem gdy jestem w pracy. całujemy :)
OdpowiedzUsuńPiękne Wasze śpiochy, ślimak:-) Czy Bolo lubi wiewiórki? Może chciałby ode mnie jedną dostać?;-) Uszytą handmade oczywiście...A z tym spaniem każda mama wie kiedy pora dziecko wysłać do swojego łóżeczka na dobre, moje dzieci mają 2,5 i 5,5 teoretycznie mają swoje łóżeczka a zdarzają się noce że przydreptują do mnie, na szczęście na zmianę bo wszyscy byśmy się nie pomieścili razem, przynajmniej byłoby ciasno. I to większym przytulasem jest Kuba starszy który jeszcze wykorzystuje to że taty w tygodniu często nie ma i rezerwuje miejsce u mamy w łóżku i co z tego..mam powiedzieć nie śpij sam bo tak być powinno, bezsens jakiś. Buziaki!!
OdpowiedzUsuńZnam takie dzieci, które do 3r.ż. spały same, a później zaczęły całe noce z rodzicami, a to już nie takie kruszki małe. Ja sama pamiętam moje nocne wędrówki do sypialny rodziców, a jak miejsca dla mnie nie były to kładłam się na ziemi i mamy spódnicą przykrywałam.
OdpowiedzUsuńUrocze śpiochy i tak dopracowane w najmniejszym szczególe :)
OdpowiedzUsuńnasz trzylatka (prawie!) zasypia u siebie, ale przychodzi do nas w nocy :) zawsze :) raz o 1.00, innym razem o 3.00, czasami o 6.00. bardzo to lubimy i jeśli zdarzy jej się nie przyjść - lecimy sprawdzić, czy wszystko gra :))
OdpowiedzUsuńMamy całkiem podobnie - też chciałam odkładać do łóżeczka, potem wylądował u nas, też na początku nie lubiłam i przeszkadzał mi, a teraz nawet fajnie i spoko, no ale niestety w żadnym z układów Sam nie nauczył się spać dłużej niż 2 godz. w kawałku ;( tu już kawa niewiele pomaga :(
OdpowiedzUsuńA mnie się trafił śpioch na szóstkę nawet, zasypia sam i gdzie popadnie ;) Franek ma pól roku i na swoim koncie mamy jedną nie przespaną noc i to za sprawą kataru. Śpi w swoim łóżeczku, jednak czasem jako ta wyrodna matka zabieram go do siebie do łóżka bo lubię mieć Go blisko :)
OdpowiedzUsuńJa miałam taki plan na początku, że Hania będzie spała w łóżeczku. Ale nasze łózko to był zwykły materac na ziemi. Poporodowe wstawanie z łóżka było na tyle trudne, że wyjęłam z łóżeczka materacyk i położyłam obok naszego. Sprawdzało się tylko do czasu takiego zmęczenia, że organizm wyuczył się spać w czasie karmienia. Uważałam tylko, żeby nosek był wolny i żeby oddychać mógło młode spokojnie. Także śpimy razem. Mąż się bał z początku, bo spał w bardzo ruchliwy sposób dotychczas, ale argument pod tytułem "nawet nie słyszałem, żeby się budziła" wygrał. Cała rodzina wyspana. Hania 12tu godzin nie przesypia tylko jak cholerne zęby sobie przypomną, że mają wyrosnąć. Nie znaczy to ze przez 12 godzin ani razu nie je, czy coś. Je tylko ja już nie wybudzając się, bar mleczny otwieram i wszyscy są zadowoleni. A jak Hania była w szpitalu i musiała spać sama w łóżeczku, po pierwszej nocy z wstawaniem na karmienie i odkładaniem po karmieniu, porzuciłam pomysł przyspieszania spania oddzielnie. Definitywnie. Póki karmię w nocy, nie ma tematu.
OdpowiedzUsuńMy nie spaliśmy, a potem spaliśmy a teraz znów nie śpimy:) A to dopiero 14 miesięcy za nami :)zobaczymy co czas przyniesie:) Cyca też odstawiliśmy dopiero co, a zarzekałam się, że rok to max i ani dnia dłużej:) A cierpiałam bardziej niż ona, tak trudno mi było podjąć tą decyzję:) Więc może jeszcze do naszego wyra wróci, kto wie:)
OdpowiedzUsuńczłowiek jest jedynym ssakiem który nie chce by jego młode spało w rodzicielskim gnieździe :)
OdpowiedzUsuńja też bardzo walczyłam ale podczas pobytu u rodziców spałam z małym bo tam nie mamy łóżeczka
i teraz już śpimy razem bo też musiałabym spędzić całą noc przy łóżeczku...
Franek również może nie spać i jest moim najlepszym w życiu budzikiem :)
Zapraszam na nowy post dresowy :)
http://franciszkania.blogspot.com/
Hahaha, doskonały post. Moje małe zasypia w swoim łóżeczku, które stoi obok naszego łóżka, ale przy pierwszej nocnej pobudce ląduje u nas. Ja jestem śpiochem ogromniastym i nie mam siły i ochoty w nocy szarpać się z płaczącym bąkiem, a tak karmiłam niemal przez sen, a teraz przytulam małe i śpimy do rana (zbyt wczesnego dla mnie zdecydowanie, ale to chyba taki urok dzieci, że wstają za wcześnie).
OdpowiedzUsuńA śpiochy piękne. Anioł tildowy nada się do zabawy, czy tylko do ozdoby?
normalnie śmieje się w głos normalnie jakby ktoś opisał naszą sytuację :) i cieszy mnie bardzo to wszystko co jest tu napisane i powiem jedno Amen!!:)
OdpowiedzUsuń