poniedziałek, 1 kwietnia 2013

ciągłe pasmo...


I kurde tak właśnie jest, że się starasz a potem to wszystko szlag trafia.

Bo ja czasami do padania na twarz, do pukania się innych w głowy, do pobłażliwych spojrzeń pilnowałam.
Pilnowałam, żeby Dziecior spać chodził o takich porach co regularnymi można nazwać.
Żeby jadł zdrowe, pełnowartościowe posiłki.
Żeby te posiłki jadł o konkretnych porach.
Żeby jadł przy stole.
Żeby bajki oglądał tylko te 'dobre', zawsze z kimś, po kilka krótkich w ciągu dnia.
Żeby na powietrzu spędzał max czasu.
Żeby zęby mył i ręce tak jak należy.
Żeby nawyki miał dobre, na przyszłość wróżące...

Niefanatycznie, niehisterycznie, niedramatycznie - zwyczajnie, według zdrowego rozsądku, z małymi wyskokami, małymi....

A potem przychodzi chorowanie. Jego, moje, Taty.
I wszystko szlag trafia.
Bo żeby cokolwiek zjadł, je to co chce. I chwilowo nieważne, że cały dzień na bułkach jedzie,
że czekolady trochę za dużo podjadł, bo moja 'wewnętrzna matka' po trzech dniach niejedzenia i znikania Dzieciora w oczach marzy już tylko o jakiejkolwiek kalorii w jego brzuchu.
I chwilowo nieważne, że je na podłodze, na dywanie, na mnie, w biegu, przy bajce...
Ważne, że je.
I chwilowo nieważne, że bajek ogląda dwa razy więcej, a może i trzy, bo ja też gorączkę mam i wtedy chwilunie, momencik przyłożę głowę na kanapie, i nieważne chwilowo, że wcale tych bajek z nim nie oglądam i wcale o nich nie rozmawiam.
I chwilowo nieważne, że zębów parę razy nie umyliśmy, bo jak gorączka 'boli w całe ciało' to zmuszać go nie będę, i ręce częściej wycieram mokrą chusteczką niż myję porządnie mydłem, bo szybciej, bo prościej, dla niego, i dla mnie.
I nieważne chwilowo jest to, że chodzi spać kiedy chce, bo potrzebuje, bo musi, bo chce, i całkiem to nieważne, że śpi trzy czwarte dnia i tylko pół nocy bo to przecież choroba dyktuje ten rytm a wiadomo, że sen zbawienny jest. Dla niego. Nasz sen przecież na drugim planie, przecież rodzicami jesteśmy...

I to wszystko byłoby chwilowo nieważne gdyby potrwało przez czas choroby a potem jak w ślicznym serialu wszystko wraca - cyk! - do normy.
Ale cholera w serialu, niestety, nie żyjemy, i cholera człowiek, nawet taki tyci, do tego 'złego' przyzwyczaja się sto razy szybciej.
I jeszcze, jakże by inaczej!, kochany JimJam stawia na same oldschoolowe bajki, nagle, bez ostrzeżenia zmienia program diametralnie, dokładnie w połowie chorowania. I chwali im się to ale na boga, 24h Reksia i Pampaliniego?! Toż Dziecior miał ukochaną Chudzinkę, Dougiego, Oswalda...
I czego nagle Dziecior się uczy? Że całe mnóstwo odcinków jest w 'internecie'! Że nie jeden odcinek Mama puści a dwa a może trzy, a jak jest taka strasznie wysoka gorączka, że aż spać nie daje, jak książka i dotyk tylko drażnią to nawet i cztery odcinki ulgę przynoszą. Matce też.

Chorowanie się kończy.
A całe 'zło' pozostaje.
Posiłki wywalone godzinowo w kosmos, spanie - tylko gdy się już pada centralnie na pysk, jedzenie - wszystko NIE!, no chyba, że to kiełbasa, śledzie, ser zółty...
A ja przypominam sobie własne spojrzenia na Matki dwulatków, których dzieci wpierniczały frytki z ketchupem... A teraz co robię? Wciskam zdrowy, pieczony filet z kurczaka zalany... musztardą.
I zamiast stałej pory, przy stole, jest wieczne podjadanie, tu ugryzie, tam przekąsi a Ty masz poczucie, że od rana nic wartościowego Małe nie zjadało i wymyślasz kolejne przysmaki.
I w pętle wpadasz, i mianujesz się osobą inteligentną, i widzisz problem i widzisz krok po kroku swoje błędy i co? I znowu sterczysz w kuchni, no może placuszki zje, jak wsadzisz w nie marchewkę, cukinię i pora to może, może... to uczucie, że warzyw już dwa dni je minie...

W pewnym momencie razem z mężem otwieracie szeroko oczy - co się stało???
Gdzie nasze półtoraroczne wysiłki się podziały?
Dlaczego po domu biega jęcząca Buła z kawałkiem czekolady w łapce? 
Dlaczego robi dramaty gdy odmawiasz kolejnej bajki? 
Dlaczego nie usiądzie przy stole, dlaczego mycie zębów jest byle jakie? 
Dlaczego on decyduje o porze spania? 
Dlaczego?

I się zaczyna.
Trzeba było być bardziej konsekwentnym z 'tym', bardziej stanowczym z 'tym', mieć więcej sił z 'tamtym', nie poddawać się, trzymać poziom.
'Jednym słowem' - trzeba było nie spierdzielić!

Program naprawczy wdrożyliśmy. Ciężko jak cholera. Cierpliwości, sił, chęci brak. Współpracy również.
Ale do przodu, od nowa, jeszcze raz...

A zaraz potem ja wstaję z gorączką. A po południu Bolo i Tata...

I ściągamy kolejne odcinki 'Chudzinki' a na obiad zamawiamy pizzę.

Czy ja już mówiłam, że macierzyństwo to ciągłe pasmo wyrzutów sumienia???

 -----------------

Kąpielowo.
Miałam mega zabawę robiąc te zdjęcia.
Ubaw po pachy. To ciekawe, że przez obiektyw 'bardziej to widzisz'...
Puzzle pianowe Alex. Chyba nie ma Mamy, która nie zna.
Ale jeśli jakaś nie zna to niech natychmiast pozna, nie ma lepszej zabawki do kąpieli.
Puzzle na mokro kleją się do wanny, do glazury, poza tym pływają na powierzchni, są bardzo pyszne i schną w 2 sekundy także żaden glut się nie tworzy. 
Często Bobek bawi się też nimi na 'sucho', przed wanną, siedząc na dywaniku podczas gdy Matka udaje, że wróciła po porodzie do normy i oko maluje.
Puzzle piankowe np TU --> Alex Toys

I druga, sto razy ważniejsza rzecz.
Ręcznik.
O matko, odkąd Bolo nie jest 60 cm Pypkiem miałam niezły problem z ręcznikami dla niego.
Albo za małe i jak kaptur na głowie był to już na wycieranie stópek brakowało.
Albo chłonność taka, że Dziecior raczej wysychał naturalnie niż dzięki ręcznikowi.
Albo chłonność ok ale ręcznik jak papier ścierny.
Albo ręcznik duży ale brzydki okropniasto - brzydotą króliczków i miśków kiepskich rysowników...

Ale mamy!
Wreszcie nareszcie.
Ogromne! Z kapturem na głowie Bola owijam całego spokojnie na prawie dwa razy!
Chłonne od pierwszego... razu.
Baaaardzo grube i mięsiste, mięciutkie.
I co dla mnie ma zawsze ogromne znaczenie. Bardzo estetyczne.
Takie, że w łazience wyglądają - ładnie!
I haft Pani robi na życzenie...

Polecamy bardzo, sprawdzone, pokochane.
Na tyle bardzo, że planowałam zdjęć więcej, takich na stojaka ale moje dziecko zakładając ręcznik na głowę, owija się nim i.... zwiewa.
Ewidentnie twierdzi, że to najfajniejsze ubranie ever. 

Ręczniki idealne TU --> Effii




















28 komentarzy:

  1. Zabawki Alex uwielbiamy! Teraz na topie są u Malucha "brudne pieski", które pod wpływem ciepłej wody robią się czyste. Okazuje się, że pod wpływem śliny również, więc Maluch wylizuje je namiętnie od pyska do ogona.
    A jeśli chodzi o ręcznik, to u nas numer jeden jest ten http://motherhood.pl/produkt/recznik.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Doskonały tekst.
    Doskonałe zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem jak to robisz, że czyta się jednym tchem i kiwa tylko głową tak tak jezu TAK!

    Bolo w kąpieli boski a za cynk do ręczników dzięki wielkie, z tymi samymi problemami się borykam.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przejmujcie się tak:)) OBolo po prostu się zmienia i to pewnie nie tylko skutek odpuszczenia rytuałów podczas choroby:))) Przyjdą dwa latka i będzie "wojna sił" każdego dnia:) Dacie radę tak jak my wszyscy:))) Choć będzie trudno niekiedy... Głowa do góry - dziecka nie da się tak pięknie zaprogramować:)) Ja próbowałam:// Nie da się!:) Czasem trzeba odpuścić i z przyjemnością zamówić pizzę:) Dzieciaki też ją lubią:) Nikt od tego nie umarł:)))
    Ściskamy Sylwia + L + E:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja wiem, wszystko wiem... tylko jak 'chwilowe' zamienia się w stałe to to sumienie mnie tak gryzie i gniecie wrrr ;)
      Wojna sił mówisz - chyba się rozpoczęła :|
      Sił nam Rodzicom!!!

      Usuń
    2. Oj widzę, że bunt dwulatka ("wojna sił" - fajne określenie) się zaczyna... niestety. U nas jest 28 mc i bunt nadal trwa i ma wiele twarzy! Jak Cię czytam to jakbym ja to pisała... :)

      Pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Za takie posty Was uwielbiam. Pióro i obiektyw pięknie się Ciebie słuchają. I tylko dopowiem: amen! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy te puzzle piankowe są "made in China"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, aż poszłam sprawdzić ale nigdzie nie jest napisane a głównego opakowania niet ;)

      Usuń
  7. To jakbyś mi w mózg, serce i sumienie weszła i spisała co widzisz. Genialne! I bardzo dziękuję, lżej...

    OdpowiedzUsuń
  8. Już kiedyś Ci pisałam, że powinnaś pisać do jakiegoś pisma albo portalu. To są rewelacyjne teksty. Okraszenie zdjęciami i mamy nietypowe felietony mamy, która nie aspirując ani przez chwilę do supermamy jest totalnie świetną matką. Dla ogromu nas oddechem ulgi :)
    Brawo mamo Bola, trzymaj i nie puszczaj poziomu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cuuuuudowne te foty! Piękne!

    OdpowiedzUsuń
  10. Eliza Makowska1 kwietnia 2013 13:47

    Tak najpierw się zaczytuję i czuję jak mi mięśnie odpuszczaj, bo kurde! nie tylko ja tak mam!
    A potem pysiak mi się śmieje na te zdjęcie prześliczne, radosne aż weselej wokół. Czekam na te twoje wpisy i nigdy się nie zawodzę :)
    Bolek jest świetny, na zdjęciach zawodowy :)
    Ręczniki lecę oglądać, jakbyś mi do łazienki zajrzała, same okropnie brzydkie miśki :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne te rzeczy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i bardzo chciałabym umieć robić takie zdjęcia! Ale wyglądają na trudne :/ Masz talent!

      Usuń
  12. Marzena Migalska1 kwietnia 2013 14:14

    Dobry Wieczór,
    jestem przedstawicielką agencji reklamowej w szerokim pojęciu. Bardzo nam się podobają Pani teksty i ilustracja zdjęciowa.
    Myślę, że mamy dla Pani atrakcyjną ofertę współpracy z naszym klientem. Próbowałam skontaktować się z Panią przez facebooka jednak bez odpowiedzi. Uprzejmie proszę o aktualny kontakt email lub telefoniczny.
    Z pozdrowieniami,
    Marzena Migalska

    OdpowiedzUsuń
  13. Powtórzę się ale piękne masz dziecko :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Z nieba spadasz! Bo Klucha co prawda 5 miesięcy dopiero, ale dłuuuuuuga niemożebnie i te ręczniki jakieś krótkie, a producenci się uparli na ścierki 80x80. Idę oglądać i zamawiać, bo oko to już nacieszyłam zdjęciami :)

    OdpowiedzUsuń
  15. A my tych puzzli nie znaju... i właśnie czegoś do wanny do wspólnych wieczornych chlupań szukaju :) A tekst... wiesz, ja się ostatnio zastanawiałam, jak to się stało, że przy Lenie tak ze wszystkim było akurat, jadła tylko w krzesełku, zęby zawsze umyte, na nocniku od 9 miesiąca... Kuba, w porównaniu, rośnie w zasadzie na rozpieszczonego bachora. Nie chce na nocniku siedzieć, złazi w pięć sekund, OK, robi w pieluchę, jeszcze się nauczy. Nie chce jeść w krzesełku, OK, je "w locie", byle zjadł. Nie chce jeść zupy, OK, je serek, j.w. I ja wiem, że to wszystko kwestia cierpliwości jest i konsekwencji. Ale tak, jak Tobie jej brak w chorobie Bola, tak mnie czasem (na szczęście ciągle CZASEM) na co dzień :( Ściskam i zdrówka! Byle do wiosny!

    OdpowiedzUsuń
  16. Ręczniki mi z nieba spadają! Dokładnie takich szukałam!
    ps. przepiękny Bolo :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie miej wyrzutów sumienia. Nadmierna dyscyplina jest dobra, ale w wojsku nie na rodzicielskim polu. Kochasz i wychowujesz synka najlepiej jak potrafisz. Kiedyś Ci za to podziękuje.
    Serdeczności :*

    OdpowiedzUsuń
  18. raz: zębule Bola- jestem zakochana, padam na kolana!
    dwa: Matko powiadam Ci nie miej wyrzutów sumienia bo Matka z Ciebie na medal, świetna!
    trzy: pizze poproszę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S Nic tylko Bola i Amelke do basenu wrzucić! sruuuu:D

      Usuń
  19. Ehhh jak dobrze Cię rozumiem. Coś naprawiam coś się pierdzieli. Jeden sukces dwie porażki. I tak w kółko. Jak nie jedna to druga daje w kość.

    OdpowiedzUsuń