O czym marzy Mama Bola oprócz wiadomek typu zdrowie naj dla rodziny....?
- żeby czekolada odchudzała
- żeby drogie buty rosły na drzewach widoczne tylko dla Mamy Bola
- żeby Dzieciory miały guzik ON/OFF
- żeby mężowie umieli się roztrajać i jednocześnie spędzali czas z rodziną oraz pracowali równocześnie na dwóch etatach
- żeby nie trzeba było już nigdy przenigdy prasować
- żeby spanie było możliwe przy jednoczesnym czuwaniu ażeby łbów sobie młode nie porozbijały
- żeby prawidłowe BMI to było 29
- żeby ogólnie to wszystko nie było takie ciężkie, skomplikowane, wymagające mnóstwa kompromisów
O czym marzy Tata Bola
oprócz wiadomek typu zdrowie naj dla rodziny....?
- o Camaro [taaa...]
- o czasach kiedy żony nie pyskowały i mimo, że były bliskie podłączenia do kroplówki to i tak te kotlety codzień utłukły
- o gromadzce dzieciorów do fajności, które z szacunkiem kopiąc piłkę mówią: 'Ojcze, czy zechcesz mię osłaniać'
- o świętym spokoju polegającym na siedzeniu pod/w/obok/na samochodzie i udawaniu, że coś się robi
O czym marzy Bolo?
- o tym, żeby można było mieszkać 'na mamie'
- o tym, żeby cały świat składał się ze śrubek i innych finkolków
- o tym, żeby można było hurtowo wyjadać paprochy podłogowe
- o tym, że się wcale nie śpi i żywi tylko mięsem i biszkoptami
Marzenia, te duże i te maleńkie.
Kiedy pewnej ciężkiej jesieni siedziałam w biurze i wyobraźnia z fantazją pracować mi nie dawały okazało się, że na przeciwko siedzi kolega, który choruje dokładnie na to samo. Godzinami wymyślaliśmy swoją krainę pełną krówek dających krówki, łóżek i koców żabkowych, gdzie nigdy przenigdy nie dzwonił budzik i gdzie się jadło najpyszniejsze rzeczy na świecie.
To nie jedyna kraina, którą sobie wymyśłałam - miałam też krainę w kosmosie w kolorze brudnego różu i szarości gdzie jedyne co się robiło to czytało książki na super miękkich wielkich kapciach.
I była też taka, że jak się weszło w pewien koc to człowiek sobie znikał i siedział tam aż uznawał, że jednak świat taki wredny nie jest i czubek nosa w ziąb wystawiał w końcu pytając lubego kiedy kolacja.
A teraz nową krainę znalazłam w książkach dla dzieci.
Krainę tą zamieszkuje Pomelo. Pomelo jest mini słoniem ogrodowym co już samo w sobie podbija moje serce na amen.
Pomelo jest oczywiście różowy i mieszka pod dmuchawcem. Baaardzo mu tego zazdroszczę.
Pomelo kocha różne rzeczy, boi się innych, różnie spędza dzień.
Pomelo jest zakochany w jedenastej rzodkiewce w trzecim rzędzie, w szarym kamyku, którego nikt nie kocha, w zapachu mięty bo ta przyprawia go o dreszcze.
Pomelo boi się porów w nocy [noo!!! też się ich boję!], motyli bo wiadomo, że im tak do końca nie można zaufać, boi sie, że jest dzbankiem do herbaty, boi się, że połknie pestkę czeresni i w brzuchu wyrosnie mu drzewko [no tego to KAŻDY się boi!]
Pomelo spędza dzień na jeżdżeniu na grzbiecie ślimaka przez Marchewkowy Las, na liczeniu chmur, na robieniu fontanny żeby zrobic wrażenie na mrówkach i na znikaniu w lawendzie.
Pomelo w swoich dwóch książkach przeżywa jeszcze mnóstwo przygód bo nagle wszystko znika albo musi wykombinować co zrobic z taaaaak długą trąbą, albo sie okazuje, że jest fantasłoniczny.
I ja chce teraz do świata Pomelo pojechać i spędzić u niego dłuuugie wakacje.
Książki o Pomelo wyd. Zakamarki są po prostu fantastyczne. Średni format, twarde okładki, gruuuby papier. Tesktu mało, zdanie na dwie strony - ale za to jakie zdanie! Np. jedno z moich ulubionych: 'Pomelo zawsze znajdzie miłe słowo, od którego zaczerwienią się truskawki'
Na każde zdanie przypada ilustracja ciepła,'dobra', tak nooo muszę tak napisać - 'kochana' ale przede wszystkim absolutnie sugestywna, doskonale przedstawiająca treść obok.
Być może ostatnie przeżycia chorobowe mojego Kurduplastego zmiękczyły mnie i osąd mam trochę rozciapany - ale nie ... Te książki zwyczajnie rozczulają, powodują przypływ wszystkich dobrych i ciepłych uczuć. Wzruszają taką prostą dobrocią, a do tego przekręcone poczucie humoru? No ACH!
Pomelo się kocha od pierwszego wejrzenia, jego świat jeszcze bardziej.
A co na to Dziecię?
No Bolo absolutnie [pewnie ku rozpaczy Taty] rozkochał się w różowej książeczce, ogląda ją od powrotu ze szpitala co jakiś czas. Gdy pokazałam mu [dodając absurdalnie piszczący głosik świadczący o tym, że coś jest małe], że Pomelo to taki tyci tyci maciupki słoń 'trututu' [już wiemy jak robi słoń!] wyszukujemy go na każdej stronie, a ja czytam i opowiadam o każdym obrazku. I ten nasto miesięczny Kurdupel na prawdę słucha, na prawdę ogląda i na prawdę chce jeszcze.
Aż dostaję wypieków myśląc o tym, że będziemy Pomelo czytać na każdym etapie jego rozwoju, rozumienia, już mi przyjemnie ciepło na sercu się robi kiedy mój Syn zrozumie zdanie: 'Krzaczki truskawek zapomniały jak się robi truskawki'....
Pomelo jest zakochany.
Pomelo ma się dobrze pod swoim dmuchwcem.
Obie zaliczam do MUST HAVE i już.
Polecamy z błogim uśmiechem, pod ciepłym kocem z kubkiem gorącej czekolady na jesiennie wieczory pełne tulków łożkowych z wygrzanym kąpielą ukochanym Dzieciorem.
Pomelo do kupienia TU ----> Pomelo Zielony i TU ---> Pomelo Różowy
Oj czuję, że mamy nową pozycję do Nastusiowej biblioteczki :))
OdpowiedzUsuńDobrze, że chorutek już w domciu, pozdrawiamy i przesylamy dużo zdrowotnych fluidków :)
Monka i Nastka
Monka koniecznie obie ksiazeczki!
OdpowiedzUsuńI slicznie dziekujemy za fluidki - przydadza sie i Wam slemy NA ZAPAS :D
Ojj tak, żeby czekolada odchudzała :)
OdpowiedzUsuńChoć powiem Ci, że słyszałam o takiej diecie polegającej na zjedzeniu kostki czekolady przed posiłkiem ale czy działa to ja nie wiem ;) Nie próbuję, bo nie potrafię zjeść kostki czekolady. Zjedzenie kostki czekolady kończy się wpierdzieleniem w 3 minuty całej tabliczki i zwykle jeszcze mi mało :D
Oj, cudny blog, po prostu cudny.Jka się cieszę,że tu trafiłam :)Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCieszę się że tu trafiłam. Lubię czytać co napiszesz Mamo Bola, bo czyta się to świetnie, a i Bolo cudowny do oglądania i testowania różnych zabawek. Dużo zdrowia dla niego. Pozdrawiamy Michałek z mamusią.
OdpowiedzUsuń