Grudzień 1916 - przychodzi na świat moja babcia, ciąża coś trwała krótko, dziecko waży jedynie 2kg. 100% zdrowe.
Kwiecień 1954 - przychodzi na świat moja mama, po 8 miesiącach ciąży, waży ok 2400g, 100% zdrowa.
Maj 19** - przychodzę na świat ja, 4 tygodnie za wcześnie, ważę 2400g, 100% zdrowa.
Luty 1984 - przychodzi na świat moja pierwsza siostra, 10 tygodni za wcześnie, głęboka Komuna, telefony na żetony tylko przy spożywczym, karetka przyjeżdża po 4 godzinach od zgłoszenia. Mama dociera do szpitala za późno o jakieś 30 minut. Siostra umiera. Zabrakło sił na oddychanie.
Sierpień 1988 - przychodzi na świat Ciocia Bola, 6 tygodni za wcześnie, wychuchana ciąża, waży prawie 4 kg, 100% zdrowa.
Lipiec 2011 - przychodzi na świat mój Bolo, prawie 10 tygodni za wcześnie, waży 1380g, 100% zdrowy.
Często pytacie ile Bolo ma miesięcy. A ja nigdy nie wiem jak na to odpowiedzieć bo Bolo jest wcześniaczkiem.
Do 2 rż powinno się go 'określać' wiekiem korygowanym a więc takim, który liczony jest od daty planowanego porodu.
Tym sposobem Bolo ma 17 miesięcy.
Dlaczego tak?
Dlatego, że przyjście na świat wcześniej nie jest żadnym bonusem. Mały człowiek potrzebuje dokładnie tyle samo czasu na rozwój ile drugi w brzuchu Mamy.
Więc gdy Bolo miał już urodzinowy miesiąc, nadal wiek korygowany wynosił zero, bo to był rozwojowo jego 38 tydzień ciąży.
Jak to było?
Nie, nie napisze tu rzewnej historii, nie jest to moim celem.
Bolo urodził się w Pradze i za to dziękuje bogu do dziś, nie dlatego, że nie wierzę w polskich lekarzy.
Dlatego, że Czechy są drugim na świecie państwem z tak doskonałymi wynikami ratowania noworodków.
I czego bym o Czechach nie mówiła, nie myślała, tak za to, że uratowali mojemu dziecko zdrowie a może i życie będę wdzięczna do końca swych dni.
Dlaczego Bolo urodził się za wcześnie? Nie wiadomo.
Ciaża zdrowa i prawidłowa. Dziecko zdrowe. Ja zdrowa. Przeszliśmy oboje miliony badań, nie odkryto przyczyny.
Ja od ok 25 tc coś chyba przeczuwałam, oczywiście wszyscy pukali się w głowy a ja czytałam namiętnie historie wcześniacze odkrywając przerażającą prawdę, że często to czy te dzieci przeżyją zależy od decyzji lekarzy, nierzadko wcale nie przygotowanych do takich zadań.
Gdy Bolo się urodził, siłami natury, za co ogromnie wdzięczna jestem ekipie z praskiego szpitala [dostałam chyba tonę smsów i telefonów z PL, że natychmiast mam żądać cesarki, ja jednak zaufałam lekarzom - podkreślam, że oboje byliśmy zdrowi, Mały był prawidłowo ustawiony, a dzięki temu, że przeszedł całą naturalną drogę uzyskał wszelkie benefity zdrowotne wynikające z takiego przyjścia na świat, co w jego przypadku było na wagę złota]
Tata Bola był przy porodzie. Ciocia za drzwiami. Wszystko było 'normalnie' gdy nie to, że na moje dziecko tuż obok mnie, czekał inkubator, sztab lekarzy, respirator...
Mój syn zapłakał jak donoszone dziecko... Zaczął oddychać samodzielnie.
W 3 godziny po porodzie poszłam o własnych siłach na niemowlęcy OIOM.
Sala zapełniona maleńkimi Kurdupelkami, całymi okablowanymi, aparatura wszędzie wyła, piszczała, pipała.
Każdy rodzic z truchlejącą twarzą patrzył czy to brzęczy coś 'od jego dziecka'.
Prawie zemdlałam. Spodziewałam się ciężkiego widoku, bo jak wygląda dziecko w 31 tc? Twoje dziecko?
I widok był ogromnie ciężki ale tylko dlatego, że nie mogłam tego mojego Okruszka wziąć w swoje ramiona.
A on?
W czapeczce, pod mini kocykiem, założył sobie rączki pod głowę i smacznie spał.
Lekarze biegali, ratowali życie innym dzieciom, tłuamczyli coś rodzicom leżącym na podłodze w rozpaczy a my staliśmy obok inkubatorka gdzie nic nie pipkało, była błoga cisza i śpiący bączek.
W końcu lekarz prowadzący Bola podszedł do nas i powiedział: 'Your son is doing extremely well.
He is totally healthy, keep fingers crossed.'
Ja wiedziałam, że jeszcze może być różnie ale nasz syn jest wielkim fighter'em i do dziś to udowadnia.
Ale każdy wcześniak to wielki wojownik o ogromnej woli życia.
Został wypisany ze szpitala w 36tc, z wagą 2005g.
Bolesław nie ma żadnych ale to żadnych powikłań ani innych 'pamiątek' ze swojego trudnego startu.
Bo ja poszłam na wojnę z Bogiem.
Jak się czują rodzice wracający do domu bez dziecka?
Jak się czuje Matka wracająca do domu bez brzucha i bez dziecka?
Więc ja siedziałam pod tym jego pustym jeszcze łóżeczkiem i wrzeszczałam do Tego Na Górze, że ja zgody nie wyrażam na jego gorszy start w życie, że nie ma mowy, że masz ty to boże dobrze zrozumieć - ja się nie zgadzam!!!
Zrozumiał, nie miał ze mną szans żadnych.
Bola dokumenty szpitalne zostały przekazane do Akademii Medycznej jako wzór do postępowania.
A Bolek przy wypisie został tak określony przez ordynatora:
To była taka niedopieczona muffinka, posiedziała w naszym piecyku trochę i jest już pyszna i gotowa.
Mogłabym pisać, że jest cudem, ale cudem jest każde dziecko, mogłabym pisać, że wygraliśmy z losem, z Bogiem. Ale czy tego nie wygrywa każdy rodzic mający zdrowe, wesołe dziecko?
Mogłabym pisać o tym ile bólu, łez, paniki, lęku, niezrozumienia doświadczyliśmy z mężem.
Mogłabym pisać o tym jak leżałam godzinami na podłodze i wyłam z bezsilności i strachu.
Ale ja to piszę dlatego, że choć swoim słowem nic nie zmienię tak przynajmniej się oczyszczę.
Bo nieświadomość ludzi nt wcześniactwa jest tak samo ciemnogrodzka jak nt invitro.
Gdy Bolo miał już kilka miesięcy zaczęła się coroczna zbiórka WOŚP. 2011. Pieniądze miały być przeznaczone na oddziały ratunkowe dla noworodków, między innymi dla wcześniaków.
I odezwały się katolickie głosy, że to marnowanie środków, że - to jest zadnie, które powoduje u mnie takie ciśnienie, że za siebie nie ręczę... że 'tak chciała natura, że natura zdecydowała, że te dzieci mają nie żyć, że nie powinno się ich ratować'
Niech więc każda Pani Bożena, każdy Pan Władysław głoszący te okrucieństwa, niech oni nie biorą antybiotyku gdy mają zapalenia płuc. Bo tak chciala natura.
Niech nie jadą do szpitala gdy maja zawał. Tak chciała natura.
Niech nie operują pękniętego wyrostka, guza, niech nie leczą nowotworów.
Tak przecież chciała natura!
I proszę każdą Panią Bożenę i Pana Władysława aby
spojrzeli teraz w oczy mojemu dziecku i powiedzieli, że powinien nie żyć
bo tak chciała natura.
Nie wolno piętnować nikogo. A szczególnie dzieci. Dziecko wcześniak - dziecko niewcześniak.
To takie samo dziecko, z takimi samymi rodzicami, taką samą szansą na życie, z takim samym PRAWEM do życia.
Wiem, że nie każdy wychodzi 'tak cało' jak Bolo z takiego startu.
I dlatego powinno się robić co w ludzkiej mocy, wiedzy, umiejętnościach żeby na ile się da i kiedy się da - to zmienić.
ojej, to zdjęcie ze spojrzeniem na tatę łamie serducho... piękna historia, szczęśliwa mimo perturbacji, Wasza rodzina pewnie po tych przeżyciach jest silniejsza, niż kiedykolwiek wcześniej... pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńJesteś bardzo mądrą kobietą Mamo Klockowa, mam dużo do myślenia...przecierając łzy, mimo, że rzewnie nie jest.
OdpowiedzUsuńI pióro masz jak żyleta.
Uwyłam się jak bóbr. Ja bym chyba umarła ze strachu. Nawet nie chcę sobie wyobrażać czegoś takiego co wy przeżyliście. Echh.....
OdpowiedzUsuńAle widzę, że u Was już wiele razy występowały wcześniacze narodziny. Ciekawe czemu tak
nikt tego nie wiem, zawsze matki i dzieci zdrowe ...
Usuńjedyne co mi do głowy przychodzi to stres, nerwy, porywczość, temperament?
ale to chyba nie ma uzasadnienia medycznego.
nie umarałabyś, byłabys tak silna, że nawet się tego po sobie nie spodziwasz, to wojna o dziecko, na taką wojnę zawsze u matki jest siła :)
Do zaczytania, za zamyślenia, do wzruszenia.
OdpowiedzUsuńPiękny mały dzielny Bączek...
a i ciocia Bola mnie bardzo zaskoczyła. 4 kg przy 6 tygodniach za wcześnie. Matulko to ile ona by ważyła o czasie :)
OdpowiedzUsuńbuahahah to dokuczanie rodzinne aż jest :D
Usuńmama całą ciążę przeleżała na drożdżówkach i tłustym mleku :D
ale teraz Ciocia Bola jak trzcinka... wrrr :D
a ciocia Bola tak samo jak ja, z sierpnia 88 :)
UsuńTe zdjęcia są tak pełne emocji, piękna ale i... spokoju - piękni z was ludzie rodzino Bola, wewnętrznie przede wszystkim :)
OdpowiedzUsuńPrześliczny okruszek! Nigdy nie wdziałam wcześniaka, przyznaję, że dałaś mi dużo do myślenia :)
OdpowiedzUsuńBolo! jesteś WIELKI!
Jedno jest pewne klocki, nigdy nie wiem czego się spodziwać wchodząc tu, to jedyny chyba taki blog parantingowy w sieci, który wywołuje do tblicy takie tematy bez patosu rodzicielskiego, zawsze pełno tu emocji, przeróżnych, teraz ja jestem sparaliżowany tym tekstem a żona beczy nad zdjęciami, pochylam się klocki dziś nad waszą całością. Perełka.
OdpowiedzUsuńbez patosu...zawsze o tym myślę gdy czytam Klocka i ja się pochylam i pytam Mamo Bola czy ty piszesz do jakiejś gazety? Bo powinnaś.
UsuńŚwietnie napisane: perełka :) Dzieciowe gazety wykorzystajcie ten potencjał :)
UsuńJustyna R.
Moja córka... 1pkt. urodzeniowy... nie usłyszałam jej krzyku po narodzinach... leżałam sparaliżowana na stole operacyjnym, a za moją głową walczyli o jej życie... chwilę... a ja miałam jedną jedyną chwilę zwątpienia... wszystko trwało 5 minut- dla mnie wieczność. Ale jest! po walce o jej normalny rozwój, ponad rocznej walce ja jestem wyprana życiowo ;) a Mała jest zdrowa... już jest zdrowa, bo się uparłam i być inaczej nie mogło, w końcu to moje dziecko :) Rozumiem Cię, rozumiem to wycie na podłodze, wpatrywanie się w inkubator z bezsilnością... i rozumiem bunt jaki wywołują takie komentarze, aż chciało by się wszystkich tych ludzi zbluzgać i sprawić żeby mózg im zaczął pracować jak człowiekowi, który ma choć malutki zalążek empatii... Piszę i aż mi się coś robi, aż mnie skręca w środku z tego wszystkiego, z tych wszystkich emocji jakie post Twój we mnie wywołał... aż krzyczeć chcę i nie mogę...
OdpowiedzUsuńCzytając wcześniaczkowe historie zawsze się identyfikuję, zawsze czuję tą walkę... choć moje dziecko jest urodzone- jak wyszło- ponad miesiąc po terminie... choć nie było malutkie... to tak samo bezbronne, tak samo zdane na łaskę lekarzy i aparatury...
A Bolo... cóż... zawsze o nim myślę Boski Bolo :) cudny jest i chyba do Mamy swojej podobny się robi coraz bardziej :)
Pozdrawiam
nie mogę nic innego napisać jak - dziękuję, z mocnym biciem serca, dziękuję.
UsuńKolejny raz przekonałam się jak wiele nas łączy. Nasz Franio też wcześniaczkiem był... Piszę był, bo tak jak u Bola po wcześniactwie ani śladu... Wiele kosztowało to wysiłku. Podpisuję się pod wszystkim co napisałaś... No i pozwoliłam sobie na udostępnienie na FB :* Takie blogi powinno się promować :*
OdpowiedzUsuńcałuski ze Śląska
Justyna R.
Gorycząłam sobie... Przypomniał mi się mój strach jak w 35tc wylądowałam na poródówce z odchodzacymi wodami. Ile strachu i łez.. Mój syn na szczęście urodził się zdrowy z wagą 3180g i nawet sekundy w inkubatorze nie spędzi. Potrafię sobie jednak wyobrazić co przezywalas. Najważniejsze, że Bolo wygrał walkę o życie i zdrowie :) Jest cudnym, mądrym chłopcem mimo trudnego startu.
OdpowiedzUsuńGorycząłam sobie... Przypomniał mi się mój strach jak w 35tc wylądowałam na poródówce z odchodzacymi wodami. Ile strachu i łez.. Mój syn na szczęście urodził się zdrowy z wagą 3180g i nawet sekundy w inkubatorze nie spędzi. Potrafię sobie jednak wyobrazić co przezywalas. Najważniejsze, że Bolo wygrał walkę o życie i zdrowie :) Jest cudnym, mądrym chłopcem mimo trudnego startu.
OdpowiedzUsuń6 od dołu magiczne i tak bardzo rozczulające.. mistrzostwo chwili! spokój , opanowanie, uczucie, bliskość.. miłość!
OdpowiedzUsuńTwoje felietony (???) to mistrzostwo.
OdpowiedzUsuńklinęłam za szybko.
UsuńChodzi mi o to, że słowa, tak dobitne, tak strzelone idealnie, tak twarde a serce mięknie i rozum pracuje, dodasz zdjęcia i spędzam tu godzinę, i wracam.
Mama Miki z 29tc.
Niedopieczona muffinka :) Well said!
OdpowiedzUsuńWidok malucha pod respiratorem przywołuje wspomnienia... Ja miałam to szczęście (i przywilej, za który dziękuję lekarzom z naszego szpitala), że mogłam zostać na oddziale, choć teoretycznie powinnam go była opuścić. Nie wyobrażam sobie nawet, co czułaś, wróciwszy do domu :( Ja na sali matek z dziećmi, z Lenką piętro wyżej, widywaną kilka razy dziennie na parę chwil, przez pierwsze 3 doby myślałam, że oszaleję.
Ominęły mnie te słowa o wcześniakach, jakbym nie chciała ich słyszeć. A in vitro? Słyszeliście o ostatnich rewelacjach niejakiego księdza doktora Longchamps de Berier? Włos się jeży na głowie!
Po prostu poryczałam się.
OdpowiedzUsuńBolo jest mega silny, ale odziedziczył to w genach chyba po całej twojej rodzinie.
Ściskam mocno Sylwuńka23
Groził nam wczesny poród od 28 tygodnia, właściwie wcześniej były już niepojące symptomy, też na wszelki wypadek tuczyłam dziecko (dieta na drożdżówkach, rosole i spaghetti), a ostatnie 3 miesiące właściwie tylko leżałam! I wyleżałam do 39t. Ale co się napłakałam w strachu, że się to skończy tak jak u Ciebie... jeny.
OdpowiedzUsuńJeśli Bóg istnieje, dla ludzi którzy gadają o naturze w/s wcześniaków i narzekają na "złą" WOŚP, na pewno przeznaczył specjalny kociołek w piekle!
Pierwszy raz ryczę u Ciebie nie ze śmiechu, a ze wzruszenia...
OdpowiedzUsuńPoryczałam się... tak po prostu siedzę i ryczę. Bo to też moja historia jest. Urodziłam wcześniaka, nie słyszałam jego pierwszego krzyku, nie trzymałam go w ramionach od samych chwil narodzin... dzieliła nas szyba inkubatora i cztery pietra szpitala... i ten powrót do domu bez brzucha... bez dziecka.
OdpowiedzUsuńWtedy myślałam, że zwariuję.
Później specjaliści, rehabilitacje... wszystko pełne łez i bólu.
Mój Okruszek kończy niedługo półtora roku... czeka nas jeszcze jeden zabieg, ale to nic... Artur jest zdrowy... wszystko co złe już za nami.
Trzymajcie się... jesteście dzielni :)
Piękna historia! Ja swoją przenosiłam, ale po powrocie do domu i tak dziękowałam Bogu, że w końcu zdecydowano się na cesarkę (3 wywołania porodu i nic...). Przeczytałam na wypisie: CC z powodu niewydolnego łożyska! Moje dziecko mogło się udusić... Na szczęście urodziła się zdrowa, 4 kg klusia:-D
OdpowiedzUsuńBolo jest pięknym i silnym chłopczykiem. A te fotki z inkubatora? Przepiękne i takie prawdziwe!
Też jestem wcześniakiem, razem z moją siostrą bliźniaczką urodziłam się w 32 tyg ciąży. Ja urodziłam się druga moja siostra pierwsza, według lekarzy powinnam nie przeżyć..a jednak się udało, przeleżałam w inkubatorze parę tygodni. Potem dzięki moim cudownym rodzicom przeszłam szereg wizyt u specjalistów, ortopedzi, okuliści..wyjazdy do sanatorium bo miałam problemy z płucami. I teraz jestem w pełni zdrowa, nieskromnie powiem że nawet mądra, nigdy nie miałam problemów w szkole z nauką jak się powszechnie uważa że wcześniaki to kategoria gorszych dzieci czasami..Nigdy w życiu!!! Uściski dla Bola i dla Ciebie kochana. Taka przeszłość tylko Was wzmocni i pozwoli jeszcze bardziej cieszyć się każdą wspólną chwilą:-)
OdpowiedzUsuńA kto konkretnie mówił, że te dzieci powinny "nie żyć"? Nigdy w życiu nie słyszałam takiego głosu z ust katolika, mogłabyś podać źródło?
OdpowiedzUsuńJa też potwierdzam, że Kościół Katolicki jest za życiem od poczęcia, aż do naturalnej śmierci, za jego ratowaniem na każdym etapie rozwoju, za prawem do życia pomimo stwierdzonej choroby, pomimo sposobu w jaki do życia został człowiek powołany. A bycie przeciwko dawaniu kasy na WOŚP nie oznacza bycia za pozwalaniem na umieranie wcześniaków. A WOŚP to całkiem inny temat.
UsuńDo przedostatniego akapitu czytało się bardzo dobrze...
Ok, więc tak, popierwsze należą się przeprosiny za napisanie 'katolicy' - pisałam w emocjach i nie chciałam nikogo obrażać, sama sobie się dziwię za takie uogólnienie, zawsze z czymś takim walczę... ale tak jak piszę, pisałam w emocjach więc przepraszam.
UsuńNie mam też na myśli całego Kościoła, to inny calkiem temat i nie na tu i nie na teraz, miałam na myśli ludzi, nazywających się katolikami a podpisującymi się pod takimi listami otwartymi jak: 'wcześniaki to selekcja naturalna...' - to głos w stylu sławnego od paru dni księdza-profesora od 'bruzdy' u dzieci z invitro.
Co do źródeł, to było ponad rok temu, i może to mój błąd był i powinnam zacząć od znalezienie ich, jednak nie jestem dziennikarką a jedynie Mamą piszącą bloga tak jak potrafi. Nie wiem czy zdołam przeszperać net w poszukiwaniu tych informacji, postaram się.
Podsumowując - przepraszam za ;katolików;, miało zabrzmieć ironicznie, cynicznie, teraz wiem, że to nie zawsze jest czytelne.
Zapamiętam to sobie na przyszłość :)
Od czasu urodzenia córeczki, każde narodziny wzbudzają we mnie nieopisane uczucia, od razu przez oczyma staje mi obraz naszego porodu, każda jego minuta, sekunda, u nas wszystko planowo...w terminie, bez komplikacji, obie zdrowe. To co przeżywają rodzice wcześniaków mogę sobie tylko wyobrazić, ale wiem doskonale, że każde przyjście na świat jest wyjątkowe. Wcześniej nie byłam tego aż tak świadoma, wiadomo człowiek się cieszył kiedy znajomym urodził się dzidziuś. Ale dopiero po moim porodzie, każdy inny poród wkraczał dla mnie w inny wymiar. Wzbudzał i wzbudza inne instynkty. Wzrusza.
OdpowiedzUsuńWiem, że warto walczyć. Trzeba.
Rzadko płaczę nad postami. Ściskam.
OdpowiedzUsuńDo oburzonych pań katoliczek (sama też jestem): nie oszukujmy się - Kościół jest bezwzględnie za życiem chyba jedynie w łonie matki. Dzieci narodzone mogą przymierać głodem, chorować na miliony chorób wskutek przede wszystkim osłabienia organizmu przez niedożywienie - Kościoła to nie rusza. Za to dorośli (czytaj: kobiety) mają wręcz zdychać, bo nie są pełnowartościowymi ludźmi, tylko "inkubatorami". Choćbyście panie nie wiem jak krzyczały, to nie zakrzyczycie faktu, że sumienie Kościoła szwankuje. I dlaczego niby WOŚP to inny temat? Nagonki na WOŚP świetnie wpisują się w oficjalną linię Kościoła. Dopóki panie nie zrozumieją, że dla Kościoła są zerami, godnymi co najwyżej prowadzić kółko różańcowe, kobiety nigdy nie wywalczą godności dla siebie i swoich dzieci. Ani w Kościele, ani w państwie, ślepo w Kościół zapatrzonego.
OdpowiedzUsuńTeresa
Bardzo wzruszająca notka, a dzięki Ci Mamo Klocka, że bez patosu biblijnego i inwersji w zdaniach, których nie mogę znieść, a które na blogach widzi się coraz częściej ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe, że wszystkie kobiety w Twojej rodzinie rodziły przedwcześnie - zainteresował mnie bardzo ten temat. W mojej rodzinie odwrotnie (z linii żeńskiej) wszystkie kobiety rodzą min. tydzień po terminie, a porody kończą się cesarskim cięciem... Natura jest naturą - gdyby nie medycyna wielu z nas nie byłoby na tym świecie. Ci, którzy uważają, że wcześniaka ratować się nie powinno, to zaciemniali, uparci w swej niewiedzy ignoranci, którzy może nawet nie wiedzą, że sami byli urodzeni przedwcześnie... Tyle mojego komentarza.
Zdjęcia wspaniałe, Bolo z ręką pod głową jakby mówił: Mama, luz - ja sobie tu odpocznę, a potem pójdziemy do domu :D
Oj Bolesławowa mamo piszesz czasem taki post, że czytam i nie zawsze dam radę skończyć, potem wracam, ryczę, myślę.... i jak w końcu przetrawię to znowu wracam żeby coś napisać, żeby został ślad, że to Twoje pisanie wpływa, wywołuje uczucia.
OdpowiedzUsuńWczoraj płakałam ukradkiem, czytając wpis, przerażony mąż pyta: Cooooo się stało ??? Ja: no nic, On: no to czemu płaczesz???, no bo takie tam czytam.... a on tylko przewraca oczami bo zrozumieć nie może, że jak to tak można się emocjonować, jak tak się kogoś nie zna, tylko tak wirtualnie podgląda. Mhhhmm w sumie może trochę rozsądnie gada, ale mi się wydaje, że ja to Was jednak trochę znam. Kiedyś byliście rodzinką z odległej Pragi, teraz prawie jak sąsiedzi bo tylko kilka stacji metra :) No bo podczytuję od dawna, od dawna śledzę losy Kredkowej rodzinki :) Uwielbiałam czytać wpisy wrześniowej ciężarnej mamy, trochę szalonej, pełnej humoru i drżącej o swojego okruszka. Potem było smutniej bo okruszek za wcześnie przywitał ten świat, do tej pory w ulubionych mam zakładkę "Bolcio - 30/31 tc - 1380/1240 g", Trzymałam kciuki i codziennie wyczekiwałam wiadomości co z małym Bolem, powtarzając Nastuli, że ona ma siedzieć w brzuszku i absolutnie jej tu nie chcę jeszcze przez 3 miesiące:) Na szczęście wróciliście do wrześniowych bobasów i powstał ten wspaniały blog, a ja mogę dalej podglądać okruszki Waszego życia i podczytywać co mamie Bola w duszy gra :) No bo jest w Tobie jakaś taka pozytywna energia, że nie da się Ciebie nie lubić, uzależniasz jak narkotyk. A jak wiadomo ja cierpię na kredkoholizm ;)
Pozdrawiam serdecznie, Monka
Mamo Nastkowa - miałam nie beczeć a beczę.
UsuńDziękuję ogromnie a to jaki świat jest mały to mimo podeszłego wieku :P nadal mnie zadziwia :)
ps. musimy wiosną skoczyć na kawę i na plac zabaw, mamy tyle do wyboru pzzecież :D
Nie brzmisz mi na podeszły wiek :D
UsuńKawka i plac zabaw brzmią wspaniale, w takim razie do zobaczenia :)
Ogromnie dziękuję za każdy komentarz, nie zawsze daję radę odpisywac choć pracuję nad tym to widzcie, że czytam uważnie, z bijącym sercem przy każdym kolejnym komentarzu, blog dzięki Wam żyje a czuję, że warto :)
OdpowiedzUsuńWięc cmok w nos wielki od nas dla naszych czytelników :*
Mam znajomą, która dwukrotnie rodziła wcześniaki, jeden urodził się w 32tc, drugi 34tc. Pierwszy ważył 1kg z groszami, drugi 1400. Widząc to co się działo po urodzeniu tych maluchów i znając ich historię po stokroć dziękowałam Bogu, że pozwolił mi w 39tc urodzić zdrową, ważącą 3330 dziewczynkę. Ukłon i dla Was rodzice Klockowi i Bolo. Dzielna z Was drużyna:)
OdpowiedzUsuńPoryczałam się! Pozytywny z Was team, oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńRównież łzy się kręcą w oku, moja córcia Lenka urodziła się w 27 tygodniu ciąży ważyła zaledwie 700 g, ma teraz 9 miesięcy i waży 6 kg jest zdrowa i to jest najważniejsze. Od początku miała ogromną wolę życia i była bardzo silna. Jest naszym małym cudem. Tylko Ci którzy to przeżyli wiedzą co oznacza urodzić wcześniaka.
OdpowiedzUsuńZawsze jak czytam takie historie, to wszystko wraca... początek 32 tc, 1440 i 1720... obie zdrowe, za niecałe trzy miesiące skończą dwa latka :) Ale początek był trudny, tym bardziej że leżały w różnych szpitalach. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńw końcu tu trafiłam, zabrało mi trochę czasu. Ogromnie się cieszę, że ten mały Fajter tak pięknie poradził sobie ze światem po drugiej stronie brzucha. Nie wiedziałam, że Czesi mają tak dobrą opiekę neonatologiczną - może i ja bym się tam znalazła. Gratuluję pięknego syna i zostaję u Was na zawsze! Nie ze względu na podobny start - ale świetnie tu u Was, świetnie!
OdpowiedzUsuńŁza zakręciła się w oku. Piękne zdjęcia. Bardzo wzruszające. Ja moją córkę urodziłam 4 tygodnie przed terminem. Ważyła prawie 3 kg, ale była niedotleniona mimo iż poród był bardzo szybki. Nie zapłakała po przyjściu na świat, była sina. Miała być cesarka, urodziłam naturalnie. Malutka leżała w inkubatorze przez 4 godziny. Teraz ma 15 miesięcy i wzrostowo i wagowo przegoniła starsze od siebie dzieci (12 kg, 84 cm).
OdpowiedzUsuń