niedziela, 4 listopada 2012

przyGarnij krOPka.

Zacząć muszę całkiem nie na temat i nietypowo jak na mnie bo ja kiepska w komentowaniu jestem za co z góry przepraszam i obiecuję się poprawić. Jednak ostatni post spowodował mnóstwo MNÓSTWO emocji poprzez Wasze komentarze poniżej i muszę Wam wyjątkowo podziekować.
Obie książki wylosuje jutro [za co też przepraszam ale losować ma Kurduplasty, który dziś zjadł dwa pierwsze losy i nie mogłam dojść kto wygrał, jutro mu dam mniej smaczny karton...]
Przy okazji chciałam Wam powiedzieć, że autorka ujęta Waszymi historiami oferuje na hasło 'klocek i kredka' książki w cenie pt. tanioszka-kokoszka - piszcie na ilustratornia@ilustratornia.eu - to mogą być takie piękne prezenty [dla siebie lub dla kogoś...]

I koniec. Kropka. Koniec ciapania i ryczenia.


Tak to już jest, że często my Mamy mamy załamki emocjonalne, ryczymy bo nasze Małe tak słodko [???] zjadło kotleta albo udało mu się w końcu wgramolić na wysokie łożko [że dzielny....]
Tak tak - tylko potem co? Potem trzeba te cholerne kotlety robić [źle było na słoiku?! no źle Ci babo było?!] a z łóżka albo zabierać osiem tysięcy razy dziennie, albo sterczeć i czekać az się znudzi, albo opatrywać rozcięte czoło - no super pomysł na spędzenie połowy dnia.

Tak samo było z całym początkiem tego majdanu. Nie - poród to nie przeżycie transcendentalne. Nie, mąż nie trzyma Cię w trakcie za rękę a raczej technicznie do sprawy podchodzi i rozsądnie Ci tłumaczy co robisz źle. Ekspert i przyjaciel położnej jego mać. Jak Ci już pokażą Dzieciora to nie, nie zapomina się o całym bólu i masz wrażenie, że jakieś brzydkawe jest [chociaż nigdy na głos tego nie powiesz]. Jak karmisz cyckiem to nie bujasz myślami w mięciutkiej od miłości chmurce umysłowej a raczej masz wrażenie, że trwa to 20h na dobę i że sutki zaraz same wyjdą drzwiami. A potem te parę kilo Kurdupla funduje Ci kolki, ząbkowanie, pierwsze kaszle i katary, i jelitówki, i wysypki, i szczepienia, i bóle ucha i palucha. I wojny z obcięciem paznokci, i wojny o mycie głowy, i wojny żeby zjadło coś pożywnego, i wojny żeby lekarstwo łaskawie przełkneło, i tranik wciskasz i tyłek smarujesz. I latasz jak jak walnięta na głowę od podgrzewacza do maty podłogowej, od przewijaka do bujaka, od karuzelki do wanienki i latasz, latasz, aż patrzysz na zegarek a to 17ta i nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że nie sikałaś od 9 i pęcherz się już dawno wyprowadził a jego rolę przejął żoładek i zapewne dlatego głodu już nie odczuwasz. A glowę kiedy umyłaś? Spoko. W czwartek. Jak się zepnie i przyklepie wielkiej tragedii nie ma, przynajmniej w twojej opinii, która jest totalnie błedna przez zalew hormonów, bólu i zmęczenia.

I Synku, jeśli już jesteś na tyle duży, że to czytasz bo matka z powodu uschnięcia mózgu zapomniała blog zahasłować to wiedz, że Cię kocham nad życie i że te wszystkie rzeczy powyżej robię z prawdziwej miłości, może czasem z brzydkimi słowami w głowie ale z miłością.
Postaram się jednak abyś w wieku kiedy czytać już będziesz umiał oddalił się do pół obcych ludzi na przechowanie, na jakiś tydzień a ja wylegiwać się będę w bardzo dalekim hotelu spa i poddawać rozkosznym zabiegom na ciało i resztki umysłu. Aby wrócić do Ciebie pełną tęsknoty i nowych sił [bo to jakoś czas szkoły będzie... jezuuu. po namyśle zaczniemy to oddawanie Ciebie już na etapie przedszkola.]

W sprawach dzieciorowych fajności - zawsze to dla mnie była duża i przyjemna odskocznia. I nie zamierzam z niej rezygnować chociaż coraz częściej odczuwam brak polowania na fajności NIEdzieciorowe.
Jednak jeszcze w ciąży uwielbiałam fakt kompletowania wyprawki.
I gdybym wtedy mieszkała w PL to byłabym sto razy szczęśliwsza bo naprawdę rodzime marki totalnie powalają.
Jedną z nich jest ColorStories - marka od kołderek, poduch i kocyków.
I OO!!! jak bardzo żałuję, że mój Kurduplasty nie miał ich rzeczy od urodzenia.
I jeśli czyta mnie jakaś MamaToBe to wierz mi kobieto, dalej nie szukaj i łóżeczko wypełniaj ich produktami.
W necie jest cały ogrom recenzji o ColorStories, o jakości, o designie, o praktyczności. Czy jest sens sie powtarzać? No pewnie nie ale muszę bo się uduszę i napiszę, że brak misio-króliczków jadących na różowych rowerkach jest absolutnym atutem. Wzory są piękne i proste. Prawie dorosłe... ale nie do końca.
Wykończenie, cała otoczka [wstążki, worek do przechowywania] i lekkość formy kupiły mnie na 100%.
Nasza stara kołderka, prawie potem i łzami okupiona ażeby ją znaleźć, dogorywa bo ma ponad rok ciągłej, niełatwej pracy. I zawitała Kropkowa Kołdra i dzięki Ci Panie.
Jest totalnie rozkoszna dla oka i jak się okazuje totalnie rozkoszna w użytkowaniu dla Bola. Można w niej nie tylko spać ale siedzieć całymi godzinami z bułką, z latarką, nawet ze skarpetką Taty [fuj Synu!] i golasowymi kończynami się w niej przegramalać.
I coś dla mnie, Mamy-Nie-Chce-Mi-Się, ona nie wymaga [!!!] poszewki! Koniec z nawlekakiem, praniem płacht, prasowaniem. Kołderka to całość. Ot i bosko mi z tym. I bosko Małemu bo jest tak lekka, że w akcie conocnego buntu, że przykryty spać nie będzie, nic a nic nie kuma, że go w bambuko robię i przykrywam ponownie.

Ja wybrałam wzór w Kropka, bo szarości, bo lamówka [ta lamówka!] w kolorze intensywnego żółtego prawie pomarańczowego - to zestawienie kolorów tak mi się podoba, że już myślę jak je przenieść na siebie w formie buta+. Jednak wzorów jest więcej i szczególnie współczuję Mamom dziewczynek, bo wybór łatwy nie będzie - uprzedzam!
I przed Świętami, drogie Babcie, Teściowe, Ciocie i Sasiadki - nie kupujcie po kilka sztuk sztucznych paskudnych wypełnionych watą dodatków łożeczkowch. Kupcie raz a dobrze a każda obdarowana Mama będzie Wam robić herbatę w podskokach zawsze gdy ją nawiedzicie [bo nawiedzacie... nie oszukujmy się.]

Nasza kołderka TU ---> Przygarnij Kropka
ColorStories Rozkoszki TU ---> Nowości

 
 
 
 

 
 
 

9 komentarzy:

  1. przy "A glowę kiedy umyłaś? Spoko. W czwartek. Jak się zepnie i przyklepie wielkiej tragedii nie ma, przynajmniej w twojej opinii, która jest totalnie błedna przez zalew hormonów, bólu i zmęczenia." zaczęłam sikać ze śmiechu, bo to jakby o mnie czasami:)
    Mężowi czytałam na głos i stwierdził: " widzisz, nie tylko ty tak masz" :)

    Aha i z tym ze dziecko po narodzinach wydaje sie brzydkie to też fakt. I tez na glos tego nie powiedzialam :) Dobrze ze szybko opuchlizna schodzi i potem są juz najpiekniejsze:)
    Co do zapominania o bolu porodowym to sie nie wypowiadam, bo u mnei przeszlo tak luzacko, ze nie za bardzo było o czym zapominać ;) Zdecydowanie gorzej znoszę ból głowy.

    OdpowiedzUsuń
  2. padłam! umarłam! nie żyję! i brzuch mi od śmiechu pękł! KOCHAM CIĘ Kobieto!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ze łzami w oczach przeczytałam mężowi a ten, że Twój mąż ma zajebiście i prze-bane jednocześnie :D a potem patrzę a ten czyta twojego bloga na swoim lapku i chichra się pod nosem. I kołderki szukamy - strzał w 10!

    OdpowiedzUsuń
  4. No i co? I tak się poryczałam :)Tym razem częściowo ze śmiechu.Jesteś boska Lola uwielbiam Cię!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. hoho widzę zatem, że "mycie głowy" u Mam wygląda tak samo jak u mnie i nie jestem w tej dziedzinie osamotniona.

    Co do wyglądu dziecka... ja się zakochaŁam od razu... moje pierwsze słowa to "Jaka ona śliczna" i w kierunku męża, który akurat musiał przysiąść albowiem odczuł chwilę słabości w tej ekscytującej sytuacji "Ma Twoje rzęsy i nosek".

    Ból... zaraz po urodzeniu nie bolało, ale po paru godzinach gdy adrenalina opuściła moje ciało, miałam cholerne zakwasy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem w stanie tylko napisać, że jesteś boska bo siedzę właśnie na klatce i czytam na głos twojego posta kumpeli w szpitalu, mówi, że mam napisać, że zlała się w piżdzamkę hahahaha Ewik i Ala

    OdpowiedzUsuń
  7. Hehe, to i ja się dopisuje do Klubu Brudnych Włosów :D Kiedyś nie wyobrażałam sobie wyjść z domu w nieumytych, a bez makijażu?? Szaleństwo. Teraz nawet na większe zakupy tylko spinam włosy, gębę myję i heja. Zawsze chciałam tego uniknąć, bo uważam, że dziecko nie zwalnia z obowiązku dbania o siebie... Ale! Ja przecież dbam, tylko nie myję włosów codziennie jak kiedyś :D

    Co do porodu, ja rodziłam ekspresowo i bólu było mało, ale jego natężenie takie, że przez niego nie zdecyduję się na drugie dziecko tak szybko.

    Jeśli chodzi o urodę noworodków to ja powiem, że mi się Ninusi podobała, ciągle na nią gapczyłam i mówiłam, że nie jest taka brzydka jak inne dzieci, ale ostatnio oglądałam zdjęcia z pierwszych godzin i stwierdziłam, że jednak była brzydka :D

    Afi

    OdpowiedzUsuń
  8. włosy myłam codziennie:P jednak z tym sikanie i głodem to święta prawda:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mamo Bolowa. jak dziś z głową?? bo moja nadal nie tknięta.. ale dziś to już mus!
    buziaki do Was ślę kochani:*:*:*

    OdpowiedzUsuń