Jestem ostatnia, ostatnia powtarzam, za niekorzystanie z czasu 'wolnego' jaki daje pobyt z Dzieciorem na placu zabaw. Matka ma prawo poczytać książkę, odpisać w spokoju na smsy, wystawić twarz do słońca, czy w końcu zwyczajnie posiedzieć tak, aby nikt, nic do niej nie mówił.
I tak być może, gdy Dziecior kuma bazę piaskownicy, gdy bawi się w małym gronie, lub obok niego a grono jest po sąsiedzku zaprzyjaźnione. Luzik i oby bozia dawała nam jak najwięcej takich chwil.
I zanim popiszę 'dalej' chciałam przypomnieć, że każda teza nie dość, że ma swoją antytezę, to z natury zakłada uogólnienia. A i służy temu by ją obalać...
Duży plac zabaw. Bobek grzebie w piachu. Fajnie jest. Grzebie i grzebie. Ręką grzebie bo Matka zapomniała zapakować sprzęty. Obok drugi Bobek grzebie grabkami, inny łopatką, czwarty kubeczkiem.
Mój osobisty Bobek przygląda się, sięga rączką do Bobka od grabek i mówi: dajdaj. Nie zabiera, nie wyrywa, tak jak potrafi - prosi.
Nagle spod ziemi wyłania się Mama Bobka Od Grabek i mówi do mojego dziecka: nie wolno, to nie twoje!
Bola mina...nie umiem opisać.
Duży plac zabaw. Bobek grzebie w piachu. Tym razem Matka zabrała sprzęty. Nadchodzi Bobek z koparą. Podchodzi do Bola i mówi: dada. Prosi jak umie. Nie wyrywa, nie szarpie.
Bolo mu daje.
Ja jestem dumna. Chwalę moje dziecko. Pięknie Synku! Ślicznie się zachowałeś. Jesteś bardzo miły dla kolegi.
Nadbiega Mama Bobka Od Koparki. Krzyczy: 'Oddaj to! To nie twoje!!!'
Ja mówię, że nie ma problemu! Że przecież chłopcy super się porozumieli. Siedzą obok siebie, jeden daje drugiemu co chwilę coś innego. Wymieniają się. Bolo ma jego koparę, on Bola sprzęty.
Ja jestem zachwycona.
Mama Bobka Od Kopary, nie patrząc na mnie, zabiera Bolowi 'nie jego' koparę, swojego syna siłą wyciąga z piaskownicy i ciągnąc do domu wykrzykuje: Tyle razy ci mówiłam, żebyś pilnował swoich rzeczy, a jak coś nie jest twoje to brać nie wolno!!!
Duży plac zabaw. Robimy baby. Z 30 Mam na placu, ze mną w piachu siedzą jeszcze dwie. Reszta czyta, rozmawia, klepie w telefony. Spoko. Nie oceniam. Wczoraj też klepałam chyba z 20 minut klepałam.
Ale dziś robię baby.
Robię babę dla Bola. Robię babę dla Ziutka. Robię babę dla Feli, robię babę dla Henrysia, no po chwili robię dwudziestą babę i czuję, że oddychać nie mogę bo zaraz potop dzieciorowy mnie zmiażdży.
Wszystkie chcą babę!
Rozglądam się. No halo halo! Może jakaś pomoc babowa. Nic. Jestem jak duch, niewidoczna.
Nagle jakiś Tolek przewraca się, słyszę: Uważaj! Bo głowę rozwalisz.
Aha! Czyli jednak ktoś nas widzi...
Zaraz słyszę: Lileczko, przeziębisz się! Nie biegaj tak!
Aha! I ta osoba nas widzi....
Ale to ja robię setną już babę, Dzieciory aż nogami przebierają, bo Bolo wymyślił, że w babę patyk wsadzi a ja wykrzyknęłam: Jacie!!! Ale komin!
Nagle każda baba komin mieć musiała. Super, Dzieciory razem szukały kominów, jak ktoś miał dwa, to mówiłam: Patrz Koleżko - a tamten Ziutek nie znalazł, może poratujesz?
Poratował.
Było super. Ale było męcząco. I mi przykro było.
Bo ja nie chciałam żeby Ziutkowe Mamy robiły to co ja. Nie nie. To przecież mój wybór i moja decyzja.
Ale jakieś słowo. Nie do mnie. Nie do Bola. Ale do swoich dzieci.
Że pięknie się bawisz. Że pięknie pomagasz. Że pięknie czekasz w kolejce. Że cudnie się podzieliłeś. Że przepuściłeś. Że na maluszka uważałeś gdy biegłeś...
Nie ma. Cisza. Nic.
I tak dojdę do meritum.
Jest mi przykro. I przykro mi za moje dziecko.
Bo on daje. Bo on się dzieli. Bo on prosi. Bo on z wypiekami na twarzy przeżywa swoje pierwsze kontakty społeczne.
Jakże ważne! Jakże kształtujące jego obraz świata i samego siebie.
I jeśli zbiera jaja, a jakaś Zosia też chce te jaja zbierać i widzę, że nie radzą sobie jak to wszystko ogarnąć wkraczam.
Pokazuję Bolowi jak może Zosi część uzbieranych jaj dać. Jak Zosia może dać kubeczek Bolowi żeby te jaja się nie rozsypywały. Jak Bolo może Zosi dać swój kubełek, na te jej nowe jaja.
Jak w końcu razem jaja zbierać mogą.
I się wtedy wycofuję. I oglądam jak dwoje obcych sobie dzieci, zafascynowanych jedną z pierwszych w ich życiu zabaw wspólnych i celowych, jak ta dwójka biega razem, jaja podnoszą i... i jedno drugiemu swoje jajo zdobyte oddaje. I brawo sobie biją. I uśmiechy mają aż za uszy.
Tak chcę wychowywać syna.
Chcę żeby mówił 'dziękuję' gdy ktoś dla niego zrobi coś miłego. On jeszcze nie potrafi ale rozumie.
Więc to 'dziękuję' mówię ja.
Chcę żeby mówił 'proszę' gdy czegoś od kogoś chce. On jeszcze nie potrafi.
Więc to 'proszę' mówię ja.
Mówię za nas oboje 'przepraszam', i mówię 'dzień dobry i do widzenia'.
A do mojego dziecka prawie nikt nie mówi: proszę, przepraszam, dziękuję Chłopczyku...
Mówiąc szczerze, to mnie to boli.
Chcę żeby szanował siebie i innych. Chcę żeby się dzielił i uczestniczył w dzieleniu.
Chcę żeby wiedział dobitnie kiedy postąpił źle a kiedy dobrze. Chce żeby wiedział, że jestem z niego dumna.
Bo to pewien system wartości, który jest ponadczasowy.
I brakuje mi solidarności innych rodziców w 'wychowywaniu dzieci na istoty społeczne' w podobnym duchu.
A przecież plac zabaw. to pierwsze, 'najpierwsze' społeczne relacje z innymi, niewyselekcjonowanymi przez nas dziećmi...
A potem nie wiem co mam powiedzieć Bobkowi.
Że dlaczego ta Pani krzyknęła, że 'nie wolno!, to nie twoje!'
Dziś patrzy zdezorientowany, czasem widzę, że broda lata i trochę płakać się chce.
Na razie patrzy.
A za chwilę zapyta.
I można pomyśleć: 'Też mi mądrala...'
Więc dla uściślenia przypominam, że to co chciałam przekazać wymagało pewnych uogólnień.
Bo spotykam też całą masę, całą chmarę wręcz świetnych rodziców.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Dziś na zdjęciach lokowanie produktów.
Ciastolina.
Nie nie - średniej jakości żarcik to był.
Spodnie takie jak opisane TU --> Punks-not-dead-wersja-micro
Nie ma sensu się powtarzać. Kochamy No Added Sugar od miesięcy.
Nasze TU --> Roley Poley
Jakość nie do zdarcia. I te mleczne kolory...
I jeśli jakość kontra cena. To tu mamy match idealny.
Nasza koszulka TU --> Imps Elfs
Polecam prześledzenie całej kolekcji. Coś tak delikatnie pięknego, że to trzeba obejrzeć.
Cała kolekcja --> TU
A Conversy. Wiadomo. Trampek kultowy. A jak miętowy. To musi być nasz.
Tu sklep, w którym jest absolutnie według mnie największy wybór Conversów, więcej nawet niż na stronie Conversów.
Nasze TU --> Dziecięce
W naszej piaskownicy wszyscy się dzielą i integrują... nawet zabawki "bezdomne" leżą coby ci co zapomnieli mogli babę zrobić :) Ale wiem, że może być inaczej, gorzej... nasłuchałam się od koleżanek z niedowierzaniem.
OdpowiedzUsuńu nas podobnie :)
UsuńU mnie jest wspólnota rzeczy piaskownicowych. Wszystko wszystkich i nie ma tego problemu, zazwyczaj, bo czasem trafiają się dzieci, do których nie trafia. Na ogół dzieciaki się dogadują i bawią razem lub obok. Na duże place zabaw chodzę rzadko. Cóż, wyrodna matka, ale czasem ja też muszę się po prostu pouczyć i wyłączyć. Na osiedlowym placyku mogę. Na dużym placu - nie. Z powodów jw. [Danka B.]
OdpowiedzUsuńCo do kropeczki się zgadzam z częścią pierwszą. Staram się jak mogę w taki sam sposób wychowywać swoje dziecko. Miałam wrażenie, że czytam o nas.
OdpowiedzUsuńCzyta się jak zwykle. Bez tchu. Nie chodzi tu o rację. O ubranie w słowa mądrze tego o czym zapominamy.
OdpowiedzUsuńRaz jeszcze i do znudzenia. Czasopisma, portale dla rodziców - drukujcie Kredkę!
zgadzam się!
UsuńKredka powinna napisać poradnik dla Mam! Juz jej to mówiłam, ale nie chce mnie słuchać:)
Taki Kredkowy, zupełnie inny poradnik od tych wszystkich przynudnawych, który przeczytałoby się cały na raz i jednym tchem, bo byłby taki ciekawy, że człowiek by się nie oderwał. A i wnioski wyciągnął odpowiednie.
No i super Matka! Mam takie samo podejście do tego, jak Ty.
OdpowiedzUsuńTylko mój niestety na razie jest na etapie wyrywania, jak coś chce, bo niewiele mówi i nie potrafi inaczej tego załatwić. Ale jest najmłodszy na placu zabaw, więc mu wybaczają :D Ale dzielimy się zabawkami, a jak! Codziennie z pełną siatą idziemy. U nas jest taki system, że każdy ma podpisane zabawki i wrzucamy je wszystkie do piaskownicy. Więc zabawki są niby "prywatne", a jednak wspólne. I dzieci z nich razem korzystają. A baby też klepię.
Polacy sobie nie ufają - ot, cała prawda. Cytując: <> (http://biuletyn.kuratorium.krakow.pl/pliki/Zaufanie_spoleczne.pdf)
OdpowiedzUsuńTo dlatego dziecko nie może pożyczyć koparki od innego dziecka. Co, jak weźmie do domu???!!! A do dziecka ni mówi się "dziękuję" i "proszę", bo jeszcze kto pomyśli, że jestem pedofilem. "Dzień dobry" też obcemu nie powiem, bo pomyślą, że głupek ze wsi.
A o opisanych w tym poście babach pisał prof. Mikołejko "wózkowe". (Jeśli pamiętacie burzliwą dyskusję w Wyborczej). Właśnie o to chodziło - nie, że baby nic nie robią, nie pracują, tylko łażą po placach i plotkują - nie! Pisał o babach, które albo nie reagują wcale albo reagują źle, jeśli chodzi o wychowanie dzieci. Amen.
Ach to czytanie Klocka. Uwielbiam to, że wiem, że jak tu wejdę to nie po to, żeby mi walnęło reklamą. Tu jest co czytać i to na jakim poziomie! I co oglądać. A na koniec aż się niecierpliwie, co polecisz, no co, bo znowu będę wzdychać i męża męczyć. On wejdzie na Klocka, zeby zobaczyć rzeczy o które marudzę i przeczyta, i mu przerywać nie mogę. A potem Kredka wiesz co? Siedzimy przy herbacie i pół wieczora rozmawiamy, o tym co czytaliśmy. To wielka sprawa i z nią dziękuję :)
OdpowiedzUsuńPowyżej mi się nie załączył ten cytat...
OdpowiedzUsuń<>
Poniżej też nie :D
UsuńPatrząc czasem na to wszystko to ja mam wrażenie, że niektóre matki to są aspołeczne do cna!
OdpowiedzUsuńKiedyś jechałam z moimi dzieciami na rowerach i mijamy piękny ogród, a w nim inne dzieci bawią się zabawkami o jakich moje mogą pomarzyć (niestety), jest też mamusia która wystawia się do słońca, i tak moja starsze dziecię rzece:Mamo spójrz, może pójdziemy się pobawić. I nagle ta matka zrywa się na równe nogi, zabawki zbiera i dzieci do domu szybko wgania. Masakra! Poczułam się co najmniej jak złodziej albo jakiś intruz.
<>
OdpowiedzUsuńOj, jak ciśnie się na usta zdanie "mam tak samo jak Ty". Zawsze kiedy zabieram córkę ma placyk czy boisko znajdzie się jakiś zakręcony rodzić wpajający dziecku aspołeczne zachowania. Tak bardzo chciałabym, żeby pokolenie mojego dziecka było kulturalne, żebym za kilka lat mogła ze spokojem puścić dziecko na dwór, bez obawy, że wróci do domu i będzie przynosiło podwórkowe zwyczaje. Mieszkam na przeciwko szkoły podstawowej i kiedy tak słyszę wracające ze szkoły dzieci czasami uszy mi więdną, kiedy siedzę z Niunią w oknie i
OdpowiedzUsuń...widzę jak się zachowują przecieram oczy ze zdumienia i zastanawiam się czy mi się nie przywidziało. Chcę dobrze wychować córkę, na kulturalnego, miłego, pomocnego człowieka, mam nadzieję, że większość mam chcę tego samego dla swoich dziatek...
UsuńKochana mów, pisz tak dalej :) Widać i czuć żeś pedagog. Niestety bez uogólnień przeżywam to samo... Ojjj jakbym tak palnęła niektóre rodzicielki, no bo przecież dziecko samo się nie wychowa. Dziecko bawi się odkurzaczem,suszarką,wiertarką, bo obserwuje rodziców...Nie zawsze bawi się autami,klockami,książkami, bo przecież kogoś musi obserwować... Jednym słowem pisz,mów - świata nie uzdrowisz, ale może dotrze i jakaś "sierota" wyciągnie z tego wnioski :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Justyna R.
A ja robie baby,nawet przesiewamy piasek przez sitko.
OdpowiedzUsuńButy świetne,jednak nie na moja kieszeń, niestety.
Bolus ma CHOLERNIE MADRA MAME! a takich jak na lekarstwo u nas.... nasz PIASIEK obfituje w podobne sytuacje...Wika daje dzieciom i patrzy jak sie bawia....i nie raz matka dziecine z piachu wyrywala... ehhh szkoda
OdpowiedzUsuńNo niestety normalne często spotykane zachowanie matek, ja tez uczę moje dziecko kulturalnego zachowania i z dobrym skutkiem. Uczę ją że oprócz brania należy też dawać, że trzeba powiedzieć dzień dobry dziękuję przepraszam i bawić się ze wszystkimi.Fajnie by było gdyby wszystkie matule uczyły tego dzieci.Płakać mi się chce jak któryś raz z kolei na placu zabaw moje dziecko podchodzi do dzieci i pyta czy pobawisz się ze mną a tu zero odzewu i w druga stronę odwrót a Jula stoi zdezorientowana i nie rozumie a jej jakoś tlumaczę i biegam ja z nią. Boże...mamy czego wy uczycie te dzieci....naprawdę szkoda
OdpowiedzUsuńNo bo ja jeszcze nie wyraziłam nigdy zachwytu, więc chciałam tylko powiedzieć, że też jak wszystkie tu mamy uwielbiam czytać, jak piszesz :-)
OdpowiedzUsuń(...recenzji nie lubię, bo na żadną z tych rzeczy mnie nie stać i zalatują dzieciosnobstwem (mój Sam lata w używanych brzydkawych ubraniach za darmo i też się wydaje szczęśliwy - ale może po prostu Ci zazdroszczę :-)
A że dzieci mają okres "moje, moje", to wiadomo i normalne i pozytywne, muszą go przejść, ale że niektóre mamy z tego nie wyrosły... rozumiem, co czujesz w tych momentach, choć sama na szczęście się z takimi mamami nie spotykam.
jesteś taką rezolutną mamą podziwiam za umiejętność wychowania syna z szacunkiem do innych to ciężka praca.Ale przykre to że inne mamy negują obraz Twojego dziecka:(
OdpowiedzUsuńuwielbiam Conversy w miętce <3
i zapraszam na nowy post mom&son marine
http://franciszkania.blogspot.com/2013/05/marine.html
I pomyśleć, że czuję się aspołeczna całe życie. Bo wyciągam do ludzi ręce, a oni jak Ci rodzice, udają że nie widzą i nie słyszą. Dziecku musi być wtedy strasznie przykro. Ponoć tak jest tylko w Polsce :(
OdpowiedzUsuńno uwielbiam go normalnie :) jak nie ma jeszcze kandydatki na żonę to ja chętnie podam namiary ;)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam ostatnio, czy tylko ja jestem taką mamą, co to w piaskownicy z dziećmi siedzi. Czy dobrze robię, bo może powinno się je zostawić samopas... I chyba wyciągnęłam dobre wnioski, skoro Ty, Kredko, jesteś taka sama :)
OdpowiedzUsuńU nas nie ma takich mam, jak u Ciebie. U nas siedzą na ławeczce i oglądają gazetki za złotówkę, świata nie widzą. Nawet jak dziecko wisi głową w dół na huśtawce to luuuzik, da sobie radę. Zdarzają się też takie, do których dzieci są "przylepione", bo wstydzą się innych... A mamusia na to? Jak na lato. Tyle że ja nie chodzę na place zabaw w godzinach "szczytu", wtedy to podobno totalny przegląd osobowości. Wtedy też największą zmorą są dziewczynki 8-12 letnie, które robią wszystko, co niedozwolone. Ostatnio Lena zwróciła jednej uwagę, że huśta się z lizakiem w buzi, a tak przecież nie wolno! ;)
Ściskam Was!
Pewnie Cie już nudzi czytanie, ale się powtórzę za koleżankami - fajnie piszesz.
OdpowiedzUsuńJa dopiero zaczynam przygodę z palcami zabaw, bo mój Szkodniczek dopiero dorosła. Nie mówi, na inne dzieci uwagi nie zwraca, siedzi jak matołek ;o) jak jej zabawkę z ręki zabierają (a matka oddać każe, a co!).
Ja jestem dość aspołecznym typem, ale się przełamuję i dzień dobry mówię jak na plac wchodzimy. I do widzenia. I za rzecznika prasowego mojego Szkodnika tez robię, prosząc i dziękując innym dzieciom. Ale też opieprzam czasami (ale grzecznie) jak się źle zachowują. :P I w piachu siedzę i bawię się z nią. A dookoła na ławeczkach same nianie, starsze panie siedzą i pokrzykują i pilnie patrzą, kiedy ich podopieczny będzie "niegrzeczny" i se gadają. I jedna mama jest, co w piachu siedzi i pilnuje swojego pisklaka, żeby piachu nie jadł, żeby mu nikt zabawki nie dotknął i żeby broń Boże ktoś jej skarbusia nie dotknął... Ech. Taki lajf na strzeżonych osiedlach na słoikowie. ;o)
My wspólnie z Alkiem nie dawno byliśmy pierwszy raz w piaskownicy. Jako była niania, pedagog i matka wiedziałam,że specjalistyczny sprzęt się przyda. Aleks uzbrojony w łopatkę, grabki, wiaderko i jedną foremkę gwiazdkę zasiadł dzielnie w piaskownicy. Interesowała go tylko łopatka i wiaderko. Gdy podeszła do nas dziewczynka, na oko 4 lata i piekną polską mową powiedziała "Dzień dobry chłopczyku czy mógłbyś mi pożyczyc foremkę gwiazdkę? Nie zabiorę Ci jej, oddam jak skończę się bawic". Foremka oczywiście pożyczona a ja wzruszona. Można nauczyc? Można.
OdpowiedzUsuńWitam, jakoś często mi się przewijaliście na fb, ale dopiero dzisiaj do Was na dłużej zajrzałam. Rozumiem Twoje postrzeganie zachowań innych rodziców i dziadków w piaskownicy. Ja również cała się buntuję przeciwko temu, że opiekunowie nie pozwalają swoim dzieciom bawić się zabawkami innych dzieci, mimo, że tamte nie mają z tym najmniejszego problemu. Kiedyś tak samo jak Ty zastanawiałam się, jak to co widzimy wytłumaczyć moim dzieciom, przecież to takie sprzeczne z tym czego ich uczę. Dzisiaj nie mam już z tym właściwie żadnego problemu. Moje dzieci wiedzą, że inni rodzice wychowują swoje dzieci tak jak potrafię najlepiej i nie nam to oceniać. Tłumaczyłam im wielokrotnie, że mimo wszystko ja oczekuję od nich przestrzegania zasad, którymi się kierujemy i zachowań, które świadczą o ich dobrym wychowaniu i oni to świetnie rozumieją. Gdy mówią mi, że jakieś dziecko coś zrobiło... zawsze mówię coś w rodzaju, że dla mnie najważniejsze jest to co wy robicie i jak wy się zachowujecie. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCzasami zdarza się tak, że nie mamy wpływu na to z kim w danym czasie przebywa nasze dziecko. Bo niby wiemy jakie dzieci ma w grupie przedszkolnej ale niestety o ich wychowaniu i w jaki sposób wychowywane są przez rodziców niezbyt wiele wiemy. Niestety na własnej skórze odczuwam tego skutki. Moje dziecko jest niepełnosprawne, nie jakoś bardzo widocznie ale jego zachowanie czasem jest troszkę uciążliwe. O ile dorosły jest w stanie to zrozumieć o tyle rówieśnik potrafi być okrutny. I tu wkracza przygotowanie dzieci przez ich własnych rodziców do życia w społeczeństwie tak różnorodnym, że czasem ciężko to ogarnąć. Co najlepsze mój syn o dziewczynce, która jednego dnia nie chce się z nim bawić i mu dokucza, na drugi dzień mówi, że to jego najlepsza przyjaciółka. I bądź tu mądry ;)
OdpowiedzUsuńhttp://spokolokofoko.pl