Stukanie pieczątkami namiętnie kojarzy mi się z dwoma miejscami.
Wizytą u lekarza i pocztą.
Dziś o tym drugim.
Przed Świętami, na ostatnią chwilę planowałam wysłać paczkę do pewnej kochanej dziewuszki z Zielonej Góry. Dzielnie zapakowałam przesyłkę, Dzieciora w wózek i drepczemy na pocztę oddaloną o jakieś 10 minut z buta.
Oczywiście spadł ogromny śnieg, zaspy wielkie na chodnikach, jeszcze niewyżłobione rowy na wózki...
Tragedia, szliśmy ze śniegiem padającym prosto w twarz ledwo przedzierając się przez białe góry.
Czułam się jak po 3 kilometrowym biegu po piasku na plaży. Dotarliśmy. Po jakiś 30 minutach.
Numerek.
Nie jest źle, tylko trzy osoby. Dochodzimy do okienka - Pani uprzejmie informuje, że paczka jest 'zbyt mokra' - trzeba przepakować. To ja poproszę nową kopertę i zrobię to raz dwa.
Nie nie.
Trzeba kupić, odejść od okienka, zapakować, wypełnić druczki i dopiero nowy numerek.
Szlag. Odechciało mi się.
Ślicznie się uśmiechnęłam i głośno spytałam czy ktoś mnie przepuści, że z dzieckiem.
I jak na slajdzie w jednej chwili wszyscy stali do mnie tyłem i udawali, że mnie nie ma.
Dziecior zaczął się przegrzewać i moje synapsy też. Wróciliśmy z mokrą paczką do domu.
Plan B. Wieczorem przyjdzie Ciocia, Dzieciora pobawi a ja pójdę sama w bój pocztowy. Wiadomo było, że łatwo nie będzie bo wieczór, tuż przed Świętami... ale byłam zdeterminowana.
Wieczorem, ok 18tej dotarłam na pocztę. Z 5 okienek działają 3. Nie jest źle, moglo działać jedno...
14 osób przede mną. Nie jest źle, mogło być 27.
Czekam. nawet mi się podoba to bycie bez Dzieciora gdzieś. Gdziekolwiek.
Cichutko płynie muzyczka, oczywiście Last Christmas, palą się lampki na choince, wszędzie wystawione najbardziej szkaradne kartki świąteczne świata. Poczta Polska jest w tym mistrzem.
Jest miło.
W jedyn okienku przyjmuje sympatyczna Pani, z przyklejonym uśmiechem, na stówę jadąca na kofeinie, nikotynie i Persenie, jest szybka, sprawna. Chciałabym do niej...
W drugim - Pan. Naaaaaaaaaajwooooooolniejszyyyyyyyyyy Pan świata. Podczas gdy Pani od Persenu załatwiła już 4 osoby on nadal móóóóóóóóóówił, ile klient ma zapłacić.
W trzecim. Danuta. Danuta ostro ok 50tki, w swetrze Poczty Polskiej wyglądała jakby wrosła w swój boks. Ciężko było odróżnić gdzie się kończy Danuta a gdzie zaczyna kontuar.
Danuta namiętnie przeklinała swój los, każdemu klientowi opowiadając o swojej niedoli i tej cholernej robocie, działając wolno, metodycznie i z wielkim fochem.
Bardzo nie chciałam trafić na Danutę.
Wyświetlił się mój numerek. 875.
Cholera. Danuta.
Podchodzę. Daję paczkę.
Danuta patrzy na mnie z pogardą i przemawia:
'Co to jest?'
Miałam taką minę: :|
Rezolutnie odpowiedziałam: 'Jak to?'
Danuta: 'Co jak to?'
Ja: 'Jak to co to jest?'
Danuta: 'No chyba się właśnie pytam!'
O losie.
Ja: 'Paczka?'
Danuta: 'To nie jest paczka'
Moja mina: :|
Ja: 'List to nie jest.'
Danuta: 'No nie.'
Czas mija.
Ogarnęłam się i mówię: 'To niech Pani sobie wybierze co to jest'
Danuta: 'Kur^%$^%7a.... robią kur4^%$ te zmiany, 30 lat pracy, cholerne debile, na ch*(&% to wszystko....' i tak z minutę.
Danuta postukała, popisała, poklęła jeszcze trochę ciszej i już prawie, prawie był koniec ale na moje nieszczęście pan w okienku obok dość głośno powiedział: 'Poproszę dwa znaczki na kartki do Chin'
Danuta aż się zagotowała. Lekko się nawet uniosła, prawie, że z całym boksem i mówi:
'No kur5&*%$ w głowach się poprzestawiało! Do Chin! Kartki! A potem kredyty biorą! Widzi pani co za ludzie?! No kur%$&*!!!'
Ja nagle poczułam Magię Świąt i odpowiedziałam:
'No kur&*%$ poprzestawiało' - straszną radochę mi to zdanie sprawiło, conajmiej uczucie jak na wagarach.
Danuta w jednej chwili rozpromieniła się, nawet lekki uśmiech dojrzałam i usłyszałam trochę diabelny śmieszek. Wychyliła się do okienka i konspiracyjnie wyszeptała:
'To ja coś Pani powiem....' - oho! zostałyśmy kumpelami, zaraz będą ploteczki i sekrety.
Dowiedziałam się, że Danuta już 30 lat na poczcie działa, że szlag ją codzień trafia, że to, że tamto...
A numereki tylko u Pani od Persenu śmigały.
Na koniec Danuta mówi:
'Swoje ma?'
No ja znowu mina: :|
'Co ma?'
Danuta: 'A czy ja po chińsku gadam!?' i diabelny śmieszek, że żarcik sytuacyjny.
Danuta: 'No czy swoje dzieci ma pytam?'
Ja: 'Ano ma.'
Danuta: 'To puzdzelki dam, powie, że od Mikołaja'
Wyszłam z poczty w doskonałym humorze, życząc Danucie szybkiego dobicia do emerytury. Stwierdziła, że to najlepsze życzenia, bo jej Stary to pewnie znowu jej pomyślności pożyczy a ona wtedy za siebie nie ręczy...Na ulicach świeciły latarnie, lekko prószył srebrzysty śnieżek, wszędzie błyskały świąteczne ozboby, przystrojone drzewka...a ja wracałam do Kurduplastego, który czekał już na spanie, najedzony i wykąpany. To był świetny wieczór.
Stemple.
Napiszę zwięźle - znaleźliśmy idealne na wiek Bola. Duże, dość miękkie, wyraziste, doskonały kształt do trzymania w łapkach. Tak wyprofilowane, wygodne, że Małe od razu załapało jak trzymać żeby trzaskać. Fajnie obrazki, ładne wzory.
Do tego hit hitów - tusz, nietoksyczny tusz, który po upapraniu schodzi zwykłą, mokrą dopupną chusteczką! I nie tylko z paluchów ale i z ubrania i z dywanu. Genialne.
Tak więc z Kurduplastym trzaskamy STUKSTUK ile wlezie, ciągle i ciągle, Bolo zaczyna kumać przyczyna-skutek, bo to trochę było zadziwiające, że obrazek ze stempla ląduje na kartce.
Stempluje zapamiętale, i jeszcze i jeszcze, i całym sobą pracuje nad dziełem. Dzieło owe trzeba potem kontemplować dni parę, pokazywać wszelkie zwierzaki, opowiadać, kwakać i muczeć.
Dumny Artysta dzieła swoje przechowuje i pokazuje każdej osobie odwiedzającej nas osobie.
Polecamy bardzo bardzo, bo nawet nie spodziewałam się tak świetnej, długiej i fajnej zabawy.
Nasze stemple z tuszem TU ---> STUKSTUK
My też jesteśmy na etapie stempli teraz :D
OdpowiedzUsuńA te Wasze trzeba mocno dociskać do kartki, żeby pokazał się obrazek? Bo my mamy takie, że przy ciemnym kolorze widać całkiem nieźle (co widać zwłaszcza na ścianie, bo Maluch udekorował nam ściany nie tylko kredkami i mazakami, ale również stemplami - nie powiedziałabym, że wygląda to reprezentacyjnie), ale te jaśniejsze trzeba mocno przyciskać, żeby coś było widać. Są w drodze do nas kolejne, innej firmy, jestem ciekawa jak się sprawdzą, ale z kasztanami, żołędziami itd, a szukam czegoś ze zwierzakami właśnie.
wiesz co nie trzeba wcale mocno [chociaż Bolo lubi przywalić :D ], w sumie wystarczy jak się dość lekko poloży i już się odbija, co do tuszu na ścianach - ten właśnie jest genialny! schodzi mokra chusteczką ze wszystkiego :)
UsuńNo to coś dla nas. Ale te z farmą są niedostępne teraz. Jak zamawiałam tam coś jakiś czas temu, to też były niedostępne. Ale będę polować :D
UsuńNo suuuper właśnie szukałam dla Nastki stempelków i zastanawiałam się nad TYMI, a tu już wypróbowane i sprawdzone przez Bola :) Skoro polecacie zaraz zamawiam ;)
OdpowiedzUsuńJak mieszkałam na Kabatach to narzekałam na tamtejszą pocztę, ale nie wiedziałam, że może być gorzej, teraz u mnie pracują Danuty do kwadratu bez poczucia humoru, ajajaj
OdpowiedzUsuńgenialny teskt!!!
OdpowiedzUsuńKurde, wy to fajnie macie w tej Warszawie, na głupiej poczcie takie rozrywki! :) Nie to co u mnie, żadnych numerków, żadnych pań Danut zabawowych, dwa okienka, znajome panie, co dziecko zabawią, żeby się nie nudziło i takie tam..nuda, panie ,nuda...tylko czasami się jakiś fajny petent trafi do poobserwowania ewentualnie i tyle..no co, wiocha :)
OdpowiedzUsuńsłowo daję, że dawno się tak na głos nie smiałam :)
OdpowiedzUsuńDanuta rządzi... po prostu sikałam w trakcie czytania :) Maja młoda jeszcze za mała na stempelki, ale na przyszłość dobrze wiedzieć :)
OdpowiedzUsuń"Podchodzę. Daję paczkę.
OdpowiedzUsuńDanuta patrzy na mnie z pogardą i przemawia:
'Co to jest?'
Miałam taką minę: :|
Rezolutnie odpowiedziałam: 'Jak to?'
Danuta: 'Co jak to?'
Ja: 'Jak to co to jest?'
Danuta: 'No chyba się właśnie pytam!'"
i od tego momentu spadłem z krzesła, i spadałem co chwila do końca.
Rewelacyjny post.
KOCHAM DANUTĘ :D
OdpowiedzUsuńI ryczałam na Bolku i Lolku parę dni temu a teraz też ryczę.
OdpowiedzUsuńRaz ze wzruszenia, raz z totalnego śmiechu. Dziś czkawki dostałam przez was :D
Proszę bardzo, tu są:
OdpowiedzUsuńhttp://www.dadum.pl/stempelki-od-3-lat-stempominos-farma-aladine.html
i to tańsze jeszcze:P
są też w Tublu.pl :)
UsuńTo nie są te same :)
UsuńKlocku! Kredko! aż zadzwoniłam do męża do pracy i mu na głos czytałam. Najśmieszniejsze na świecie, do łez.
OdpowiedzUsuńAh i stemple cudne, moje jest starsze ale widzę, że są też takie dla trzylatków, wy to macie nosa, pozdrawiamy, Ania, Łukasz i Tymek
Właśnie się z Kalinkowym tatą po ziemi prawie że turlamy.. gdybyśmy wiedzieli, że takie przeboje z Kalinkową przesyłką będzie to byśmy sami po nią przyjechali;)
OdpowiedzUsuńale wtedy ona nie miałaby frajdy wyciągania prezentów z tajemniczej białej koperty;)
Dziękujemy za ten wpis:* płaczemy jeszcze ze śmiechu:)
Nie ma nic lepszego jak obudzić się przed dzieckiem, zrobić sobie kawkę i poczytać Klocków... Później kawę ze śmiechu nosem wypuścić...
OdpowiedzUsuńNasza mniejsza poczta to pomieszczenie 2x2, więc tam rozrywek nie ma :D
Niesamowicie się uśmiałam z tej sytuacji na poczcie!!
OdpowiedzUsuńA pieczątki cudniaste są!!
już miałam iść spać, ale mówię sobie: zaglądnę jeszcze do Klocka i Kredki. no i jak u się położyć, jak ciągle mi się śmiać chce.. następnym razem zajrzę rano ;)
OdpowiedzUsuń