Gdy rano [pff rano, w nocy! co mój rozkoszny synek ciągle myli...] więc jego rano - moja noc - usłyszałam charakterystyczne siurpanie w nosie miałam ochotę wsadzić głowę w poduszkę, nakryć się kołdrą i zniknąć.
Tak też zrobiłam z tym wyjątkiem, że Pan Klocek Gil Naczelny uznał to za świetną zabawę o 6.03 i nie chciał za żadne skarby uwierzyć, że Mamy nie ma.
Wstałam a raczej powlokłam się zrobić kaszkę [to taki dzień, że wydaje mi się, że mój dzień składa się z kaszki, kupy, bziibzii, kaszki, kupy, myju rączki, kaszki, kupy....]
Kaszka przez gile w gardle w połowie wylądowała na mojej bluzko-piżdżamie [bo każda Matka wie, że odkąd Kurdupel się urodzi wiele granic zanika] co w sumie średnio mnie obeszło oprócz tego, że pawik rozlał się aż na podlogę a to się schylić trzeba.
6:19 - do końca dnia 12h41min.
Potem Gila trzeba z piżdżamy [on ma prawdziwą] przebrać, pieluszydło wymienić, zęba umyć, po czym na klęczkach kawę zrobić z nadzieją, że zadziała.
Nie działa.
6:32
Powtarzam sobie, trzymaj się Mamo Bola, zaraz wybawienie.
6:35. Bajka. 8 minut na drugą kawę.
Potem kości już mniej trzeszczą, stawy jakby bardziej sprawne choć nadal obolałe, głowa napruta kofeiną, krew wreszcie krąży - tzn kapie, na szczęście neurony sflaczałe potrzebne na razie za bardzo nie będą bo nie oszukujmy się - żeby pojeździć drewnianym autem wokół dywanu to zbyt bystrym nie trzeba być. Tylko kolana bolą, i kostki strzelają, i kciuk się 'wygł' ... a Gil niezmordowany.
W taki dzień jest wieczna walka. Walka o wyciągnięcie gila z Kurduplowego nosa, walka, żeby tegoż nosa nawilżyć [pani doktor: Proszę 3 razy dziennie oczyszczać i nawilżać - ach jak bardzo chce wtedy krzynąć Sama sobie nawilżaj 10 i pół kilowemu wojownikowi na NIE - ale jestem grzeczna i kulturalna mówię jedynie: Tak jest Pani Doktor, ale i tak staram się telepatycznie trochę poprzeklinać], zakroplić, walka o każdą łyżkę zupy, o każdy łyk wody, walka o zmierzenie temperatury [pod pachą nieeeeeee, w uchu nieeeeeeee, nawet bezdotykowym w skroń strzelając też nieeeeeeeeee].
Waleczna Matka w końcu sama dostaje gorączki i cichutko popłakując z burzą niegrzecznych słów poddaje się. Gile lecą nam obojgu po brodzie i generalnie tak samo leżo-tarzamy się [wiadomo kto co] na dywanie.
Matka Bozie o spływ nań ZEN błaga. Zen &*^$%#&!!! nie nadchodzi wcale i Matka od nowa na wojnę idzie.
No dobrze - bo sama chciałam. Bo chciałam mieć przedpołudnia dla siebie i Bolo poszedł się adaptować do fajnego miejsca, ani to żłobek ani przedszkole ale idea zgadza się z moimi wyobrażeniami, jest tam cicho, spokojnie, stonowanie, ciepło, serdecznie a przede wszystkim interaktywne są dzieci a nie zabawki.
Tak więc drugiego Gila w wrześniu zaliczamy a ja nie tylko nie mam przedpołudni dla siebie ale i nocy i nic, nic! No gile mam w ilościach hutowych. Głupia ja.
Klamka jednak zapadła i Bolo uspołeczniać się musi a nawet potrzebuje bo rośnie z niego niezły pępek świata i czas to z niego wypleniać. Tak myślimy przynajmniej my - Mama i Tata Bola - na wszelki wypadek nie czytamy porad na ten temat bo nie daj Boże pomrok na nas spadnie psychologiczno-trendowy i zaćmi rodzicielskie instynkty.
Także weszliśmy w przerażający świat "posyłania dzieciora GDZIEŚ", gdzie trzeba mieć kapcie i worek, drugie śniadanie i pamiętać, że zabawkę z domu można przynieść w czwartki.
O kapciach i workach a nawet drugich śniadanich będzie bo dzielnie Mama Bola zgłębia temat.
Jednak dziś pisać chcę o fajnej marce, którą odkryłam niedawno co niezmiernie mnie złości bo gdybym znała ją wcześniej prawdopodobnie 3/4 wyprawki niemowlęcej byłoby tej firmy.
Zdecydowany kontrast wizualny dla Bez Dodatku Cukru
Marka 'z jabłuszkiem'. Bonnie Baby.
Przede wszystkim absolutnie doskonała jakość.
Kaszmir, bawełna i wełna - tak delikatne, że człowiek ma ochotę wtulić nie twarz i zostać tak sobie przez godzinkę. Po drugie kolorystyka - nienarzucająca się ale nie nudna. Te kolory to takie mgielne poranki. Bo nawet nasycone kolory są nasycone inaczej, delikatnie, jakoś tak akwarelowo.
Jak obrazki - to super kreska i 'na prosto' - jest pingwin, jest lis, jest ptak. Koniec.
Uwielbiam taki design.
No i trzeba dorzucić fason - fason najprostszy z możliwych. Jak pajac to pajac bez dzikich zatrzasków na boku nogi, jak spodnie dresowe to spodnie dresowe a nie naszywkowa parada. Bluza - tą, którą mamy - to jedyna bluza, która jest w taki zwyczajny sposób ładna a nie ma kaptura! Bo to istna niemożliwość kupić bluzę, taka z suwakiem bez kaptura - a pomyślał ktoś co zrobić z kapturem pod kombinezonem? No robi się gula. Albo co zrobić z kapturem jeżdżąc namiętnie autem wokół dywanu? No kaptur spada na wszystkie strony.
I spodenki i bluzę, które mamy są tak miłe w dotyku, że Bolo potrafi położyć sobie na nich na chwilę twarz gdy się bawi a one leżą w pobliżu. Są dość cienkie ale bardzo ciepłe, to wielka zaleta na teraz. I w dodatku pod spodem mają taki puszek [totalnie kretyńsko się czuję pisząc to słowo, dobrze, że go nie muszę głośno mówić...]
A sweterek? No wybawienie szczególnie gdy nie grzeją kaloryfery a wszystko cieplejsze krępuje ruchy tego tamtego mego Małego. Bo ten ciepły ciuch jest wyjątkowo tolerowany. Wiecznie a to rękaw się ciągnie, a to kolano się zaplącze a to go drapie.... Spokój był jak na bodziakach żyliśmy. Teraz jesienią z dodatkiem przedszkolnego życia wszystko w tej kwestii nam się skomplikowało.
No i co tu dużo mówić - jest po prostu śliczny! Na tyle, że Mamy z Przedszkola pytały o niego a to typy wybredne i dość GAPowe.
Tak więc według zasady - lepiej a mniej - polecam bardzo ciuszki tej firmy. Ja na pewno zanim kupię kolejną bluzę z naszytym miśkiem, rozciągające się na wszystkie strony spodnie dresowe [dobry test to puścić delikwenta w takich portkach do basenu z piłkami, niewiele przechodzi test...] czy nieoddychający swterek z poliestru - sprawdzę co ma jeszcze w ofercie Bonnie Baby. Śliczny, porządny minimalizm.
Polecamy z Bolem wszystkim maluszkom [kolejne O MÓJ BOŻE moje dziecię na pewno będzie miało sporo BB w pierwszych miesiącach O MÓJ BOŻE swego życia] oraz już tym starszym jesiennym Kurduplom.
I jedna uwaga - brytolowe dzieciory jakieś małe na tej fasoli rosną i rozmiary są zaniżone.
Moja przygoda z Bonnie Baby zaczęła się od przepieknego kombinezonu na jesień. Szczerze wierzyłam, że rozmiar 12-18 będzie ok. Niestety nogawki dosięgały kolan a większych rozmiarów już nie było. także Bolo, który nosi 86 na siebie pasujące rzeczy z BB ma na rozmiar 18-24.
Cała kolekcję BB można obejrzeć TU ---> BB UK
W Polsce Bonnie Baby można kupić TU ---> Bonnie Baby w PL
Bluza TU ---> Bez Kaptura
Spodnie TU ---> Przeszły Test Basenu z Piłkami
Swterek TU ---> Miluszek
Kombinezon, którego nie mogę odżałować TU ---> Ach Och.
jaki śliczny ten Twój synek...wiem, że to nie na temat, ale to pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy po obejrzeniu zdjęć :D i żeby nie było niedomówień- moje córki i tak najpiękniejsze ! :))
OdpowiedzUsuńDo Kasiaszara:
OdpowiedzUsuńSynek już zarezerwowany dla jednej panny więc niech Pani córy się nawet nie próbują za nim oglądac! :P
I już na temat:)
Faktycznie o bluzę bez kaptura nie łatwo.
zachwycił mnie ten kombinezon podlinkowany! Cudo!
Twój syn jest wyjątkowo pięknym dzieckiem, naprawdę - a Ty Mamo Bola pięknie go ubierasz. Zdjęcia są czystą przyjemnością dla oka - a czytam Was z kawą i cistkiem, takie trzy moje przyjemności.
OdpowiedzUsuńZakochałam się w sweterku na amen!
Jesteś niesamowita! A Bolo przeuroczy!!
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAAA! KOMBINEZON! za mały na Luśkę cholera też! Cholera :(
OdpowiedzUsuńMiałam nie pisać oczywistości, że Was uwielbiam ale Bolo jest tak cudny w tych niebieskościach, że nie wytrzymam! Strach się bać co za facet z niego wyrośnie...
Łączymy się z Wami w gilowym bólu, bo u nas też wszyscy smarkaci i pociągający!
OdpowiedzUsuńPaulina i Nina :)
Ja niedzieciorowa jeszcze ale TO BE wiec czytam czytam od deski do deski - i kompletuje. Super jestescie! Marlena z Lenka w brzuszku :)
OdpowiedzUsuńjak zawsze przyjemnie się czytało, łączę się w odliczaniu godzin i minut do drzemki tudzież wieczora ;)
OdpowiedzUsuńNo to trzeba gila zapakować w ten słodki sweterek, my już czekamy na wersję dziewczęcą - jeszcze ładniejszy jest! ;)
OdpowiedzUsuń