Zacznę od tego od czego jest mama a od czego tata.
Mama jest od wszystkiego.
Tata jest od fajności.
Tata sie zna na różnych męskich sprawach.
Przykład:
Mama, Tata i Bolo spacerują. W pewnym momencie musieliśmy przekroczyć wózkiem z siedzącym Kurduplastym wieelką kałużę. Tata Bola się lekutko podjarał i wykrzynął Przekraczamy wodę jak...?!
Na to ja, dumny kujon, że zna odpowiedź wykrzyknełam: Jak Mojżesz!
Tata Bola tak mocno klasnął się w czoło, że aż pies, który w pobliżu wynonywał qupala owa czynność zawiesił.
Amfibia! Jak Amfibia! Chryste Panie jaki Mojżesz!?...
Ale do rzeczy.
Gdyby ktoś dziś się mnie zapytał dlaczego kupiłam takie coś co książką nie jest, zabawką nie jest, fajne też nie jest to z miną wskazującą na inteligancję minus sześć odpowiem - Nie wiem!
Książka - kloc z 4 stronami i "trasami". No badziew nad badziewie. Samolocik plastikowy bubel nakręcany tak, że duży dorosły ma problemy, a potem bolą palce. I nawet jak już dzieciak się w miarę przekona, że ów samolocik to nie robak groźny bzyczący po podłodze to i tak się już człowiekowi dorosłemu odechciewa zabawy. Księga jest cieżka, kartonowa i ma solidne tyły niczym mama Bola.
Pomysł był ale sie nie udał. Samolocik i tak wypada z tras to księga jest krzywa i niestabilna.
Ilustracje brzydkie. Teskty toporne jak w podręcznikach do geografii z liceum jakie matka pamięta.
Nuuudy Panie nuuudy.
No dobrze. Fuj fuj a co na to Pan Kurduplasty. Człek mały najpierw bał się przeraźliwie całej tej afery, bzyczy, spada, ucieka, małe, cieżko zlapać i strzela w paluszki.
Na kolanach u mamy było już lepiej, Naręcaliśmy ( co boli! ) i puszczaliśmy samolocik po trasach.
Trochę frajdy było. Pięknie uczyliśmy się wymawiać bziiii bziii [o czym jak dowiedział się Tata Bola to mocno się wnerwił, że dzieciaka uczę źle i że samoloty bziii nie robią. A skąd ja to mam wiedzieć jak samolot to dla mnie milion ton w powietrzu latające na słowo honoru. Duży silnik i mnóstwo magii. I nigdy przenigdy nie uwierzę w te wszystkie ciągi i że bezpiecznie. Mama Bola latać czasem musiała co kończyło się znienawidzeniem jej przez resztę pasażerów bo przy każdym puknięciu darła się spadamy! - no i na Boga! zawsze siedzę przy jakiejś chyboczącej się śrubce. Zawsze. Lot do Londynu z taka śrubką wykańcza ale do Kanady?! Brrr.... ]
A potem Tester poszedł spać.
Więcej "tym' bawić się nie chciał.
Aż za sprawę zabrał się po męsku Tata Bola. Tata Bola umie udawać gębowo spadającą bombę, wszystkie rodzaje aut, pociągów i oczywiście odgłosy wojny.
Dla mnie to to i tak brzmi jak bziii bziii jednak Bolo najprawdopodobniej jako facecik słyszy więcej i odgłosem prawdziwego samolotu zachwycony był. Ku pewnej satyfakcji mamy i tak powtarzał nasze [!] bziii jednak przyznaję, że tym razem miało pewną głębię i odpowiednią intonację.
Dziecko z pogardą patrzyło na matkę, która do zabawy dołączyć chciała ze swoim bzii babskim i całkowicie dennym.
Z Tata zabawa była przednia, jednak byłaby taka sama z każdym innym samolotem, ładnym, może drewnianym, fajnie wykonanym i estetycznym.
Drugi raz nie kupiłabym tego czegoś i męczy mnie czemu w ogóle to zrobiłam.
Beznadzieja - nie polecam.
Być może będzie to fajna pozycja dla jakiegoś 3 letniego fana lotnictwa. Uważam jednak, że na rynku jest tyle pieknych, oryginalnych i solidnych rzeczy, że wybór tej jest na szarym końcu. A cena wywindowana już całkiem.
"Nakręcany samolot" wyd. Olesiejuk cena: 60 zł
Cześć Bolusiu! Szukamy dla Kuby jakiejś fajnej zabawki/książeczki, która nauczy tego małego potworka, że kot miauczy a krowa muczy.
OdpowiedzUsuńMyslimy o czymś takim:
http://allegro.pl/smily-interaktywna-ksiazeczka-farma-j-polski-0789-i2577890628.html
lub takim:
http://allegro.pl/muzyczna-mata-edukacyjna-zwierzatka-farma-kurier-i2577587917.html
Przetestujecie dla nas?
Beata
Hej :) Chciałabym żebyście z Bolem przetestowali takie pacynki-tatuaże http://www.smartoys.pl/product-pol-3601-Mowiace-tatuaze-na-reke.html - jestem ciekawa, czy takiego malucha zajęłoby to na dłużej niż minutę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Wieloryb z parenting