piątek, 28 czerwca 2013

Hej Wy!!?? [NIEklockowy post]



Hej! Wy - Widzowie na Górze, dobrze się bawicie???

-----------------------------------------------------------------

Kilka dni temu dostałam wiadomość od bliskiej mi osoby, że w Jej rodzinie odszedł człowiek.
Mąż. Ojciec. Wiek około 30tki.
Zostawił 18 miesięcznego Synka.
A raczej to białaczka zmusiła go do opuszczenia swojego dziecka.

Wiadomość przyszła późno. Już zamykałam laptopa. Ale przeczytałam.
1:30, noc, a my z Tatą Bola siedzimy. Na kanapie siedzimy i ciężko słowa znaleźć.
Boli nas to samo, boli nas tak mocno wyobrażenie. Przeraża bezsilność i niemoc. 
Śpiące dziecko, nasze, na wyciągniecie ręki - sprawia, że mamowe i tatowe serce bije za mocno a zaraz potem, ciut za długo, nie bije wcale.

Bo jak to jest, niemo krzyczymy. Jak??? 
Odchodzić powinni ludzie, którzy przeżyli swe życie, wypełnili swe role, są często zmęczeni i potrzebują odpoczynku. Są spokojni, spełnieni i pogodzeni.
No jak to jest, że młody człowiek, ot tak, po prostu zostaje zdjęty ze sceny? 
Z pełną świadomością od kogo odchodzi, co pozostawia, czego nie zdążył zrobić.
Że nie zdążył, wcale a wcale, iść przez życie ze swoim dzieckiem, nie zdążył, wcale a wcale, wprowadzić go w to życie... No jak???

Ok 4:00 położyłam się obok Bola. Chciałam go tulić, całować, wąchać. 
Ale On spał snem sprawiedliwych, nie moja rola go wybudzać.
Leżałam i czułam w brzuchu, w gardle, w karku to uczucie, to napięcie...
Uświadomiłam sobie, że już je znam!
Skąd?

To wtedy wszystko wróciło.
Gdy, w Pradze, w ciąży trafiłam z bólami do szpitala.
To wtedy, w 16 tygodniu, gdy ciąża była za młoda na 'patologię' położono mnie w na 'ginekologii', w sali dla 'młodych'.
To wtedy, wtedy poznałam to uczucie. Nie strachu o własne dziecko, to przyszło później, poznałam strach, najstraszniejszy ze wszystkich - co się stanie z dzieckiem, gdy odejdzie jego rodzic.

Helena.
Helena leżała na skos ode mnie. Nie odzywała się do nikogo.
Szczupła, ładna, młoda dziewczyna. W ręku ciągle COŚ miętoliła. 
Po kilku dniach trafiło się popołudnie, że byłyśmy same na sali.
Było mi cholernie ciężko, niepokój o Bolka, cała ta gęsta, chora atmosfera, tęsknota za domem i jeszcze bariera językowa.
No bo kto chce, w ciężkich dla siebie chwilach, rozmawiać w obcym języku.
A ze mną tylko po angielsku można...
A jednak wtedy zaczęłam. Mówiłam o sobie. 
Helena patrzyła, słuchała a potem bez słowa położyła się na swoim łóżku, tyłem do mnie.
Przeleżała tak całe popołudnie i wieczór. 
Noc.
Obie udajemy, że śpimy. Obie udajemy, że nie wiemy, że ta druga udaje...
2:00 godzina, nocny obchód, temperatura, leki, ciśnienie...
Pielęgniarka wyszła a ja tak mocno zatęskniłam za Tatą Bola, że jak dzieciak zaczęłam płakać. 
Na głos. Było mi już wszystko jedno.
Helena wstała. Usiadła na moim łóżku i zaczęła głaskać po głowie.
I mówić... po angielsku.

Helena jest w 23 tygodniu ciąży. Ma raka szyjki macicy. Złośliwego. Z przerzutami.
Rozwijającego się w tempie zagrażającym jej życiu w ciągu 2-3 miesięcy. 
Dowiedziała się o nim przy standardowej, ciążowej cytologii..
Przy rutynowym badaniu.
Jedyna szansa to operacja.
Wraz z rakiem usuną jej dziecko. Chłopczyka. Czuje jego ruchy od miesiąca...

Nie mogłam oddychać.
Trzymałam ją za rękę. Przepraszałam, za siebie, za innych, za to co przechodzi...
Dlaczego w takich chwilach nie ma odpowiednich słów. Nigdy.
Powiedziała, że już nie ma łez. Skończyły się jej miesiąc temu. Płacze ale nic nie leci...
Mówi, że jest pewna, że na jedno życie przypada dana ilość łez w litrach.
Jej przyznano za mało.

Trzymałyśmy się za ręce w ciszy. Długo, nie wiem jak długo.
W końcu Helena otworzyła pięść, rozprostowała pogięte zdjęcie.
3 letnia dziewczynka. Jej córka. 
Podała mi fotografię i powiedziała:
'Ja muszę żyć, rozumiesz???'

Nie rozumiałam choć sądziłam, że tak. 
Rozumiem dziś. Aż za mocno.

Z samego rana Helenę zabrano na operację. 
Ja wyszłam po kilku dniach z receptą na Nospę.
Nigdy więcej się nie spotkałyśmy.

------------------------------------------------------------

Hej Wy - Widzowie na Górze!!!
Dobrze się bawicie?
Fajnie Wam nas potrącać, przewracać, szturchać i tracić?
Hej Wy Rozgrywający!
Nie wiecie, że kto daje i zabiera...

Wy....



środa, 26 czerwca 2013

PreMIEra.



Post spontaniczny i na 'haju'.
Bo u nas się dzieje. Oj dzieje!
Poprzedni post jeszcze tętni życiem, a właściwie to ma zawał i ciśnienie 200/160..
Ja fruwam na speedzie, zalewa mnie adrenalina...
To dzięki Wam, dzięki temu, że nasz FILM spotkał się z TAKIM odbiorem.
Ale o tym później... znajdziemy czas na wyhamowanie, na wnioski, na podsumowania.
Teraz latamy gdzieś wysoko, pod samym sufitem i piszczymy z emocji.

A dziś PREMIERA.
Bo miała być 8 lipca.
Jak zobaczyłam tę datę to jakieś smuteczki mnie strzeliły, bo Bolo ma 7 lipca urodziny, 6 lipca jest bibka..
No kurde, że tak dzień później dopiero... Smuteczki.
Bo oto czytam, że rodzeństwo ma być dla RóżniMisie.
Zawał!

A tam zawał...Zawał totalny pojawił się dzisiaj.
Mokro, zimno, szaro, wstrętnie.
Domofon dzwoni, Dzieciora wybudza, szlag mnie trafia, klnę pod nosem. 
Z fochem podpisuję przesyłkę.
Otwieram dość agresywnie a tam???

A tam ROBIMISIE! Wcale nie 8 lipca. Dziś!

Szybko, szybko. Obiad. Nocnik. Jeszcze tylko odpiszę na jednego maila, jeden telefon i czekaj Synu, zobaczysz zaraz co Mama ma dla Ciebie!!!
Bobek też naspeedowany już siedzi na dywanie i powtarza jak mantrę: 'Co to? Co to?'

Otwieramy książkę. Bolo przestaje oddychać. 
Po chwili strzela jak z procy.
'Mama! TAM!' i leci do swojej biblioteczki, wyciąga, Skubaniutki, Różnimisie i pokazuje rozemocjonowany.
Tu! Tu! Tu też są!

Książka przewertowana setki razy w tempie ekspresowym. Ja się ciut wkurzam, że Małe ma pierwszeństwo, tak bardzo ciekawa jestem co jest w środku. Przez ramię mu zaglądam i czuję to jedyne, niepowtarzalne uczucie, gdy książkę ogląda się/czyta po raz pierwszy...
I widzę, że jest pięknie. Że dojrzalej, że bardziej skomplikowanie. Chcę jeszcze. Ale On też.
Ogląda, gada, pokazuje. I znowu. Zabiera, biegnie Tacie pokazać: 'Tata! TUUU!'

Ten chaos trwa za długo. Zresztą, kurde, dajcie mi tę książkę wreszcie przeczytać!
Kładziemy się z Bolem na jego łóżku. Bobek przyjmuje pozycję do czytania - polega ona na uwaleniu się na mnie w taki sposób, żeby idealnie stronice widzieć co powoduje ciężki ból moich ramion i karku.
Co tam... byle Czytelnika wychować... najwyżej będzie starej matce opłacał fizjoterapeutę.
[Synku! ale wiesz, dobrego, młodego, z wizytami domowymi] ...

'Mama! Kula!' - no tak, trzeba kule włączyć, nastrój zrobić, rytuały...

Czytamy.
Marynarz. Dyrygentka. Bibliotekarz. Aptekarka. Mechanik. Astronautka...
Astronautka chwyta mnie za serce...
Przepadamy..
Czytamy razy sto. Oglądamy szczegóły. Przytulamy bobasa, którego trzyma...położna...
A wszystko pięknie wyrysowane, tak, jak potrafi jedynie Agata Królak.
Kredką. Dziecięco.
Kolory. Detale. Zestawienia.
I kocham za 'Pana Cukiernika' i za 'Panią Policjantkę'. Za 'Pana Nauczyciela' i 'Panią Listonoszkę'...

Na to warto było tyle czekać. Ponownie - brawa!
A ja dodam tylko, że postaci podpisane są literami pisanymi... chcąc, nie chcąc, pedagog we mnie bardzo się z tego faktu cieszy...

Polecamy jakem Klocek i Kredka!

'ROBIMISIE' TU --> WydawnictwoDwieSiostry












poniedziałek, 24 czerwca 2013

PROJEKT Q! [spot by Klocek i Kredka]

PROJEKT Q już jest! Czyli Nowy Pokój Bola.
Żeby nie przedłużać, nie przegadać i nie 'zagadać' zapraszam serdecznie do obejrzenia filmu. 
Moje serce, zaangażowanie, praca, wiara w marzenia i kontakty z niesamowitymi ludźmi - były właśnie TUTAJ przez ostatnie tygodnie. 
Bo marzenia się spełniają... 
Koniecznie oglądajcie przy włączonej, najlepiej głośno muzyce i na pełnym ekranie... a potem... będzie mi bardzo miło jak dacie znać jakie są Wasze wrażenia...

NO TO SIUP!!!!
Q Project by Klocek i Kredka from KlocekiKredka on Vimeo.

PROJECT Q by Klocek i Kredka

Realizacja: Jarek Szmidt

Produkcja: Ars Imago

Wystąpili: Bolek i Bartek Andrys

oraz:

Effii - szafka-domek 
Maylily - kocyki, poduchy 
ColorStories - pieskowa pościel, tkany kocyk
Cotton Ball Lights - świetlne kule
Planeco - biurko i taboret
Mondito - dywan
Dekoria - rolety
Pikinini - domek dla ptaków
Scandiloft - lampka zając
Cocoshki - ptasie wieszaki, zając z sercem [alelale]
Bobom - naklejki ścienne
Wiklinowy Dom - kosze i koszyki
Studio Światła - lampka na biurko
SklepOdRzeczy - farby w sztyfcie
InkiPinki - magnesy
Baghera - jeździk
Radosna Fabryka - deszczowa chmura

czwartek, 20 czerwca 2013

'Inspirowane twórczością Eric'a Carle' PART II - KONKURS

Kreatywny Konkurs opisany TU -> KLIK

A teraz formalności :)

Nagrody:


Ufundowane przez:

Kredki - Kamyki KLIK


Zestawy Kreatywne dla najmłodszych KLIK 



Kredko-Klocki różne zestawy KLIK oraz Notesy-Origami KLIK


Zestawy ciastoliny KLIK

Zestawy kredek 'Moje pierwsze kredki' KLIK

Walizki artystyczne KLIK


Kredki do malowania ciała KLIK oraz fartuszek do szaleństw artystycznych KLIK

Książki dźwiękowe Eric'a Carle KLIK

Farby w sztyfcie 12 kolorów KLIK

Czary Mary - zrób własne gumki! Zestawy kreatywne KLIK


Przypominam, że do wygrania są TRZY paczki ZE WSZYSTKIMI [prawie ;)] powyższymi nagrodami :)

A teraz oficjalny regulamin:

1. Zrób pracę plastyczną razem z dzieckiem wg techniki Eric'a Carle. Już siedzące dziecko może brać udział w pierwszym etapie [malowanie rączkami, dwulatek zrobi wszystko bez wycinania, starsze wszystkie etapy]  Technika Eric'a Carle polega malowaniu, zamalowywaniu całych kartek na dane kolory [chociaż mogą być 'tęczowe'!] a później, po wyschnięciu, wycinaniu z nich elementów, z których po naklejeniu na kolejną kartkę powstaje obraz.
2. Format pracy - sugeruję A3.
3. Na klocek.kredka@gmail.com wyślij DWA zdjęcia. Jedno ukazujące udział dziecka [może być widoczna tylko rączka, nóżka, nos ;)] - drugie - gotowej pracy. 
4. Jedna osoba - jedno zgłoszenie. Nie przyjmujemy kolaży. Proszę o trzymanie wymiarów zdjęć - max 800px na dłuższym boku + waga nie większa niż 500kb.
5. Bardzo ważne! NIE PRZYJMUJEMY GĄSIENIC wg E.Carle - z oczywistego powodu, nie ma szans wybrania tej najpiękniejszej spośród tak podobnie wyglądających :)
6. Nie zapomnij podać wieku dziecka w mailu.
7. Prace można nadsyłać do 02.07 do godziny 18.00 

8. Nie trzeba nas lajkować [choć to zawsze miłe ;)] ale prosimy o udostępnienie plakatu TU --> KLIK

9. POWODZENIA! i do dzieła!!!
 







wtorek, 18 czerwca 2013

'Inspirowane twórczością Eric'a Carle' PART I


O tym, że szczerą miłością pokochałam, tfu!, pokochaliśmy, twórczość Eric'a Carle pisałam tu -> KLIK
Technika jaką stosuje ma swoistą magię, która pozwala na puszczenie wodzy fantazji i stworzenie przepięknych obrazów na których kolory i ich przenikanie czarują.
Dumałam, dumałam i wydumałam. 
Przecież i my możemy skorzystać z tej techniki, ale czy uda się z dwulatkiem???
O rany ale się uda! I dwulatkiem, i roczniakiem, i starszymi dziećmi!
Bo technika ta ma kilka faz, kilka elementów, w których każdy wiek znajdzie coś dla siebie.
Poniżej 'backstage' naszej pracy. Bolo zrobił wszystko oprócz wycinania. To gdzie, jaki element ma przykleić pokazywaliśmy mu my - i mówiąc szczerze, efekt przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania.
Tak powstał pomysł na konkurs.
Kreatywny, twórczy, plastyczny, zachęcający do spędzenia z dzieckiem czasu, w taki sposób, że i Małe i Wy zapamiętacie na długo. Bo słowo Wam daję, że zabawa jest świetna. 
Satysfakcja i wzruszenie jeszcze większe...
I niezależnie czy wygracie, to mam nadzieję, że udział w naszym konkursie będzie wartością samą w sobie. A galeria jaka powstanie potrząśnie netowym światem :)

Dziś PART I - ponieważ nie mam jeszcze wszystkich materiałów od sponsorów, którzy, nota bene, z ogromną chęcią i radością zafundowali dla nas nagrody. 
Bo idea fajna prawda???
Ale poniżej znajdziecie już pierwszą zachętę, pierwsze wskazówki - więc do dzieła! 
Już od jutra. Bawcie się dobrze!!!

Nagrody, które widzicie będą, w prawie KAŻDEJ Kreatywnej Paczce do wygrania.
Nagród będzie nawet więcej, o tym jutro. 
Nagrodami będą 3 takie Paczki. Wielkie, ogromne paczki!
Oraz sporo wyróżnień...

Teraz pierwsze punkty regulaminu: [czytajcie proszę dokładnie bo regulamin jest dość sztywny :)]

1. Zrób pracę plastyczną razem z dzieckiem wg techniki Eric'a Carle. Już siedzące dziecko może brać udział w pierwszym etapie [malowanie rączkami, dwulatek zrobi wszystko bez wycinania, starsze wszystkie etapy]  Technika Eric'a Carle polega malowaniu, zamalowywaniu całych kartek na dane kolory [chociaż mogą być 'tęczowe'!] a później, po wyschnięciu, wycinaniu z nich elementów, z których po naklejeniu na kolejną kartkę powstaje obraz.

2. Format pracy - sugeruję A3.

3. Na klocek.kredka@gmail.com wyślij DWA zdjęcia. Jedno ukazujące udział dziecka [może być widoczna tylko rączka, nóżka, nos ;)] - drugie - gotowej pracy. 

4. Jedna osoba - jedno zgłoszenie. Nie przyjmujemy kolaży. Proszę o trzymanie wymiarów zdjęć - max 800px na dłuższym boku + waga nie większa niż 500kb.

5. Bardzo ważne! NIE PRZYJMUJEMY GĄSIENIC wg E.Carle - z oczywistego powodu, nie ma szans wybrania tej najpiękniejszej spośród tak podobnie wyglądających :)

6. Nie zapomnij podać wieku dziecka w mailu.

7. Prace można nadsyłać do 02.07 do godziny 18.00 - mamy dwa tygodnie!

Czyli Kochani! Do dzieła! Dla samej zabawy - a przy okazji, może Kreatywna Paczka pełna plastycznych rozkoszy zawita do Was tuż przed wakacjami.
Dalszy ciąg regulaminu, spis sponsorów i konkretnych nagród jutro a tymczasem zapraszam do obejrzenia jak sobie z tą techniką dali radę - Bolo i Tata.


















sobota, 15 czerwca 2013

co napędza MOTORykę...



Dziś ciut ciut mądrzenia czyli co to i po co jest 'mała motoryka'.
Nie bójta się, referatu nie napiszę. Raczej wyprodukuję papkę pedagogiczno-mamową, z przewagą tej drugiej.
Liczę na to, że smaczna jednakże będzie...

Mała motoryka to sprawność naszych dłoni, nadgarstków i paluchów.
Nie rodzimy się nią. Musimy się jej nauczyć. Mozolnie. Aczkolwiek przy sprzyjających rodzicach i opiekunach może to być świetna zabawa dla wszystkich stron.

Mała motorykę Dzieciorzyzna rozwija sobie swobodnie, intuicyjnie i radośnie [często ku rozpaczy rodziców - tak tak! rwanie waty i papieru toaletowego na sto tysięcy mini kawałeczków, które potem znajdujemy jeszcze po tygodniu w sierści psa... TAK! wolno im, i dobrze to robi...niestety ;)]
Aby nie zanudzać i nie snuć wywodów - ową motorykę rozwija: lepienie, malowanie, nawlekanie,wydzieranie, wycinanie, zapinanie, zawiązywanie, rysowanie...
Oraz:
Zabawy paluszkowe [idzie rak, pan pająk się wspina], dotykanie całymi dłońmi i osobno paluszkami  przeróżnych faktur [wiecie, że jestem wielką fanką takiej stymulacji sensorycznej], pocieranie, lekkie szczypanie, klepanie, klaskanie, gniecenie, ugniatanie, rolowanie, ściskanie, zgniatanie, rwanie, rzucanie, wyciskanie, głaskanie, otwieranie, zakręcanie, rozplątywanie, nawijanie, przeciąganie, rozrywanie, kartkowanie, skubanie, przewlekanie, sznurowanie, wiązanie, wyginanie, układanie, stemplowanie, kreślenie, ścieranie, klejenie...

No mogę tak mądrzyć się jeszcze i rok, i spisać jeszcze kolejnych czynności ale mam nadzieję, że rozumiecie przesłanie.
Jak do każdego powyższego czasownika dodamy proste przedmioty domowe: kredki, papier, watę, wodę, piasek, mąkę, folię bąbelkową, karton, makaron, galaretkę itd to mamy zabaw a zabaw, śmiech do umarcia, fajnie zagospodarowany czas a do tego poczucie, że robimy coś fajnego w kwestii rozwoju Dzieciora.
Żeby nie było tak różowo - mamy też dodatkowe sprzątanie, no ale kto mówił, że macierzyństwo to pasmo różowych rozkoszy? Nie ja....

Do czego nam potrzebny ten trening małej motoryki? Ano do życia. Do ubierania się, do mycia, do jedzenia, czyli samoobsługi... ale też do pisania, malowania a nawet czytania. Czyli rozwijając motorykę małą rozwijamy - wow! - grafomotorykę czyli precyzję manualną, koordynację wzrokowo ruchową  i cały szereg innych umiejętności potrzebnych do rozpoczęcia nauki szkolnej.

Jak dziecko uczy się najlepiej? Najskuteczniej? 
W ruchu i podczas swobodnej zabawy.
Biorąc wszystko co powyżej naskrobałam do kupy - zachęcam - bawcie się, szalejcie, i pamiętajcie o tym, że każda zabawa swobodna jak i ta kierowana ma nieoceniony wpływa na dalszy rozwój Waszej Dzieciorzyzny.

Dziś pokażę dwie fajności mocno podkręcające takie działania. 

Marcel.
Marcel jest sową i to mocno zafoszoną sową. LOW!
Marcel jest również woreczkiem, w którego brzuchu kryje się niezwykłe, dotykowe memo.
Dziś nie skupię się na grze memo, bo każdy ją zna oraz jej wartość jest powszechnie szanowana.
Skupię się na tym co robi z Marcelową zawartością brzucha mój prawie dwulatek.
Bolo Marcela ukochał od pierwszego wejrzenia, a raczej od wejrzenia głębszego w jego trzewia.
Gdy okazało się, że z brzucha można wyciągnąć różne zwierzaki, które w dodatku mają śmieszne, fakturowane brzuchy, Kurduplasty był w niebie.
Każdy brzuch, każda powierzchnia jest badana uważnie, paluszki głaszczą, szczypią, skrobią...
Robią wszystko co cieszy Matulę bo wie jakie to cenne. 
Opisujemy co czujemy i pilnie staramy się przezwyciężać leciutkie strachy przed dotknięciem niektórych brzuszków - [nadwrażliwość dotykowa, zaburzenia integracji sensorycznej - taki Marcel to świetna rzecz!]
Co poza tym? Poza tym Bobek układa pary. Poza tym Bobek 'karmi' Marcela a potem mu zabiera przysmaki. Rączka bardzo precyzyjnie pracuje w kwestii poradzenia sobie z workiem i gumką - wbrew pozorom, wcale niełatwa czynność...
Co jeszcze? Bawimy się w zgadywanie. Bolo zamyka oczy [oszukuje, że hej!] i samym dotykiem zgaduje co to za zwierzak, czyj to brzuszek...Tak ćwiczymy pamięć dotykową.
No i Marcel, foch na fochy, wygląda tak, że Ja z przyjemnością układam go w Bola pokoju na widoku.
Ach! Zapomniałabym - genialny do samochodu, pociągu, w podróży...

Marcel TU --> Lilliputiens 







Kredki. Farby. Flamastry. Ołówki. Cienkopisy. Kredy. Tusze. Pastele.
To synonim dzieciństwa.
To czas kiedy te rzeczy są magiczne, czarodziejskie a otwieranie pudełka z kolejnym cudem przyspiesza bicie serca nie tylko Dzieciora ale i moje...
Nie ma jedynych słusznych. Każde są fajne, każde mają wartość.
Są jednak różne fajności, na którcyh tropie zawzięcie jestem i chętnie się z Wami odkryciami podzielę.
Pisałam już o farbach w sztyfcie - nadal hit całej rodziny - które polecam każdej mamie z jaką się tylko spotykam - KLIK
Kolejnym hitem są Kredki - Kamyczki.
O rany Julek!
Odkąd je mamy, nie przesadzę, jeśli napiszę, że rysowanie nimi trwa godzinami.
Zaczęłam Bolowi kupować proste zadania dla dwulatka [nie polecę żadnego bo 1. wszystkie polegają na tym samym: przyklej, pokoloruj, dorysuj - czyli idealne do wieku i 2. bo wszystkie są ok ale żadne mnie nie zwaliło z nóg, jak znajdę takiego zwalacza - napewno się nim z Wami podzielę :)]
Teczki, zadania, prace dla 2 latka. Świetna sprawa.
Nie napiszę co powinnien umieć dwulatek. To znajdziecie w necie. Tylko po co?
Czy to ważne, że to dziecko umie domknąć okrąg w wieku 20 miesięcy a to robi kropki?
Czy ważne, że to rysuje proste linie ale nie potrafi kolorować?
Nieważne!
Ważne, że próbuje, że tworzy, że uczy się w zabawie.
Powolutku jednak, możemy takiego dwulatka nakierowywać mimo, że aż do 3rż jest w tak zwanej fazie 'bazgrania' - i z bogiem! 
Niech bazgrze ile chce i jak chce. A my się cieszmy i pijmy w spokoju kawę, z boku...
Jak nakierowywać? Delikatnie, przy okazji, pokazywać przykładem. I cieszyć się z malutkich sukcesów razem z Artystą.
Tylko pamiętajcie - nic tak nie zabija wyobraźni, fantazji i radości jak fakt, że niebo ma być niebieskie a trawa zielona...
W tworzeniu nie ma dobrych i złych rozwiązań, bardzo zła, natomiast, jest 'dorosła' schematyczność...

Wracając do kredek kamyków - kocham!
Za wygląd - dla Bola to oczywiście jaja!
Za wydajność. Za jadalność [serio!]
Za woreczek lniany, w którym mieszkają.
Za moc koloru, za to, że nie potrzebują dużego nacisku, za to, że mogą być w mojej torebce zawsze i wszędzie i nie rozwalają mi się z pudełka. 
Za to, że nie ma możliwości ich połamać.
Ale najmocniej je kocham za ich profil.

Tu znowu chwila mądralenia.
Czy znacie dwulatka, który prawidłowo trzyma kredkę? Ja znam, jednego...
A trzylatka? Może być może ale też różnie to bywa...
I ok,jest to adekwatne do wieku, do rozwoju. Oczywiście.
Bolo tradycyjne kredki, flamastry trzyma jak typowy dwulatek - całą dłonią.
A jak trzyma te kredki - kamyki???
Spójrzcie na zdjęciach! Trzyma z ogromną precyzją paluszków!
Prawidłowy układ dłoni, nadgarstka!
Automatycznie zaczął mocniej kontrolować swoje 'rysowanie' co z kolei przełożyło się na absolutną dumę i moc sprawstwa - Mamo! Mamo! Onka! - tak - Bolek poczuł, że może sam! Że umie. Onka stała się czerwona za sprawą wspaniałej pracy małej rączki...[paradoksalnie sam wybrał kolor czerwony choć go namawiałam na błękitny ;)]

Bo te kredki są tak mądre, że swoim kształtem 'wymuszają' prawidłowe ułożenie całego mechanizmu dłoni. Tego nie widać na pierwszy rzut, oka ale 'z tyłu' mają wgłębienie, które właśnie przymusza paluszki do chwycenia kredki w dany sposób.
To jedyne kredki, które dwulatek będzie trzymał prawidłowo, między kciukiem a placem wskazującym, tym samym stymulując odpowiednie mięśnie potrzebne do późniejszych wyczynów.
I będzie utrwalał prawidłowe przyzwyczajenia.
Skoro możemy, od najmłodszego wieku, zafundować dziecku takie ćwiczenie to czy nie warto to robić???
Moim zdaniem ogromnie warto...


Polecam też ogromnie starszym dzieciom, i tym z problemami grafomotorycznymi i tym, które potrzebują treningu przed rozpoczęciem nauki pisania. 
A z całego serca polecam Kurduplom 1-3 [tym bliżej jeden ;) może być ciężej opanować chęć ich podjadania, co jak pisałam jest ok, nic im nie będzie, jedynie trzeba uważać, żeby całej kredki do ryjka nie wepchnęły bo połknąć mogą próbować... jezuuu ;)]

Kredki - Kamienie - Jaja TU --> Crayon Rocks