środa, 27 marca 2013

i kot, i spodnie, i jaja - ojacię!

Tak się u nas dzieje pochorobowo, że czasu na wszystko brakuje, bo chapać dni chcemy.
I nawet ten 56 dzień lutego nam niestraszny bo Bobek straszliwie jakoś dorósł i zabawy mamy takie, że wkręcamy się w nie po równo, i do rana do nocy śmiesznoty i głupawki nam się chce robić.

Dziś jajeczno-spodniowo-kotowo.
A gdy te trzy elementy 'dzieją' się na raz - szał jest i chichranie po pachy.
Kończy się wielkim siniakiem Matki na piszczelu [od uciekania], Ojcem wymazanym Nutellą [jako, że dzień pod hasłem - 'chcesz - masz!' wdrożyliśmy w życie. Wprawdzie to trzeci taki dzień z rzędu ale szał nam zaraz minie, bo i słoik grzesznej, okrutnie niezdrowej Nutelli też bez dna nie jest. 
Do tego matka zagroziła, że jeszcze raz ktoś śmie kupić taką rzecz do domu to będzie zmuszona dupkę odchudzać w krajach południowych, w hotelach gdzie dzieci i zwierząt nie przyjmują, że kuracja taka trwać będzie bardzo długo i że 'intensywna nauka hiszpańskiego z ledwo-letnim studentem included... - groźba podziałała, obiecali a potem bezczelnie przypomnieli, że Matka tą Nutellę to sama na listę zakupową 'wciągła'...
A co ja zawsze mam rację czy jak???

No nic, dupki rosną, Bobka mam nadzieję też bo wciąga ilości zabójcze dla mojej cierpliwości kuchennej.
25 placków ziemniaczanych starcza na niecałe 20 h.
35 racuchów z owocami poszło w 12 h.
Leczo - godzin kilka + dokładki nocne.
I jojczy ciągle Małe - daj daj niam, jaja daj, placuszki - 'kuszki' daj, mięsko i zupkę ale broń boże tą dzidziową ze słoika, musi być taka co Tata lubi, że mocna w smaku i doprawiona.
I klepią się Małe z Dużym po brzuchach, całusy mi dają, a Duży podpuszcza Małe i mówi: Boloo, powiedz Mamie, żeby zrobiła sernik...i klopsy....i może jeszcze taką wiesz, mmmm gęstą pomidorówę z literkami makaronowymi.
Oszaleję.

Dzis zadzwonił dzwonek do drzwi. Otwieram a tam siedzi KTOŚ.
Zblazowany pyta: 'Hej Mamma, zastałem Bola?'
Bolo spał ale Ktosia wpuściłam mimo, że chmielową przekąskę taszczył.
Mówi, że na 26 lat i jest basistą w zespole rockowym. 
Szybko zrobił się senny, oznajmił, że na wszystko ma....no...wywalone i przekimał aż Bobek wstał.
A potem już sami wiecie.
Jak się chuligan z chuliganem spotkają to mimo, że Matka pilnuje by łbów nie porozwalali, mimo, że Ojciec nagle, jakiegoś młodszego ducha poczuje, płyty stare włączy, wstydu dziecku narobi, mimo, że na obiad wołam do stołu to rąk myć nie chcą bo są przecież zbuntowani, jeść będą 'w swoim pokoju', najlepiej na podłodze i z jednego talerza...no i w ogóle Mamaaaa, Tataaaa, weźcie Wy się nie wtrącajcie!

Mega, MEGA czaderski KOT tu --> Sankowo
Naszego już nie ma ale np. jest taki --> Kot Concha

Bolo natychmiast zawładnął tą zblazowaną Kociną, mnie rozwalił jego wygląd, cały jest gdzieś na pograniczu bycia sympatycznym a butnym, kochanym a niegrzecznym, i ta postawa olewcza - całym ciałem. Kochamy.
Jest naprawdę duży i przepięknie wykonany 'sweterkowo'.
Przyznam, że w natłoku 'maskotek minky' to prawdziwa perełka...i to z dobitnym charakterem!











A teraz coś na co czeeeekaaaałam i czekałam.
Kto nie zna Zezuzulli ten gapa.
To był pierwszy blog jaki czytałam i oglądałam jako Matka. I dzięki niemu 'wciągłam' się w ten interes ;)
Zezuzulla sobie szyła dla swojego Jula piękności. I każdy też takie chciał!
I teraz mieć może. Uf.
Dziś pokazujemy spodnie CZAD.
Wełna z zewnątrz, milutkowo w środku. Ciepłe, że hej ale nie do spocenia bo wszystko oddycha.
To jedyne takie spodnie, że bez rajtek na terakocie Małe siedzi i w dupala ma ciepło.
To jedne takie spodnie, że przy 3 stopniach na dworze nic na tyłek więcej nie trzeba.
Nic się nie ściąga, nie podwija, nie podciąga. Siedzą na dupalu jak szyte 'na nim'.
Wygodne, że hej!
Ale, ale... jak one wyglądają!
Powtórzę się o natłoku, jak z zabawkami z minky, na polskim rynku aż się przelewa od stu różnych/podobnych marek z dresami.
Ponownie - Zezuzullowe spodnie to perełka.
Jak dodamy do nich czerwone trampki to mamy wyjechany punkrockowy czy streetowy klimat. NAJLOW!
No i całość - fason, szeroki pas na górze, te boskie, dłuuugaśne ściągacze na dole, miejsce na pieluszydło...
Jednym słowem, co jednym nie jest - to szyła MATKA dziecka w podobnym wieku do mojego osobistego, która doskonale wie, czego Kurduplowi i Matuli do szczęścia potrzeba.
Zezuzulli kłaniam się w pas i szczerze polecam. Zresztą popatrzcie sami...

Nasze spodnie TU --> SPODENY
Reszta kolekcji TU --> KLIK









A na koniec - pisankowo po Klockowemu, full zabawy, marne efekty i najbardziej wyczesany koszyk na święconkę ever!
Kredek i farb używamy tych --> KLIK






poniedziałek, 25 marca 2013

z potrzeby piękna...





Dziś mało treści - dużo obrazu.
Zupełnie szokujące dla mnie odkrycie - róż może być świetny.
Czas dorosnąć Matka i przestać się obrażać na ten 'infantylny' kolor.
W połączeniu z głębokimi fioletami i delikatną lawendą - mniam!

I tak też, dzięki dwóm miejscom, przestawiam moją inspirację na świąteczny stół.
Na razie jeszcze nie pokazałam ale do całości, aby przełamać klimat dodam mnóstwo
dodatków w kolorze miętowym...

Do Marthy Stewart mi daleko, i daj boże trzymaj jak najdalej, ale przyznaję, że taki 'stół'
ma klimat niesamowity i nawet Tata, który na 'róże' ma alergię podsumował, że 'zaj....ście', co wprawdzie jest  mało eleganckim określeniem ale jakże wymownym.

W poście występują:
Kule z Cottonballlights
Wszelkie naczynia w tym absolutnie przepiękna deska z Zpotrzebypiekna
Ciastka owsiano-czekoladowe z książki WhitePlate - Słodkie
Bolo z Klocka&Kredki

Na końcu 'piękny' konkurs.
I przepis.






CIASTKA OWSIANE Z CZEKOLADĄ [autorstwa WhitePlate]

230 g masła
250 g brązowego cukru [w oryginale jest 100g białego i 150g muscovado]
2 jajka
430 g mąki [w oryginale 200g owsianej i 230g pszennej]
100g płatków owsianych
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki cynamonu
1/4 łyżeczki soli
1 tabliczka mlecznej czekolady [w oryginale są jeszcze rodzynki ale ja fuuuuj...]

Masło utrzeć do puszystości. Dodać cukier, potem jajka.
Połączyć mąkę, płatki owsiane, proszek do pieczenia, cynamon, sól i dodać do masy maślanej.
Czekoladę drobno posiekać, dodać do całości.
Przy pomocy 2 łyżeczek układać ciasteczka w odległości ok 5 cm.
[ja robiłam rękami kulki, lekko spłaszczałam i widelcem odcisnęłam wzorek]
Piec w 150C z termoobiegiem przez ok 12-15 minut.
Ilość na 3 blachy.

Ciastka są PYSZNE! Kruche z zewnątrz i miękkie w środku.
Szczerze mówiąc to najpyszniejsze ciastka tego typu jakie jadłam.
A Bobek? Zajada aż się uszy trzęsą.
Wczoraj ciastko musiało iść spać razem z kapciami. 
To wielki zaszczyt!
A Tata? Tata zjada 4 na raz bo mówi, że mniej się nie opłaca...
POLECAMY!







KONKURS 'Z POTRZEBY PIĘKNA'

1. Wyślij nam zdjęcie swojego wyjątkowego miejsca w domu... może to jest stary fotel? może fragment ukochanej kuchni? może kącik w pokoju dziecięcym a może szafka z książkami???
Albo poranny stół z dymiącą kawą? Albo niepościelone łóżko z ukochanymi poduchami?
Pokaż nam to co kochasz w swoim domu, co jest dla Ciebie piękne, wyjątkowe, zdobyte, wymyślone, 
a może wykonane własnoręcznie???
a może to wasze buty... jeden obok drugiego...
Pokaż nam swój skrawek PIĘKNA.
2. Zdjęcie wyślij na klocek.kredka@gmail.com do 5 kwietnia do godz. 20.00
[ważne! zdjęcie nie może przekraczać wymiarów: 800px na dłuższym boku i wagi 500kb]
3. Jedna osoba może wysłać jedno zdjęcie. Nie przyjmujemy kolaży.
4. Ogłoszenie wyników nastąpi 7 kwietnia ok godz. 20.00
5. Polub nas na FB, nie musisz ale tam podajemy wszelkie aktualizacje, no i tak czy siak zapraszamy :)
6. Udostępnij PLAKAT na FB, na blogu, na forach...

DO WYGRANIA:

I miejsce: 20 dowolnie wybranych kul Cotton Ball Lights + książka WhitePlate - Słodkie
II miejsce: 20 dowolnie wybranych kul Cotton Ball Lights
III miejsce: książka WhitePlate - Słodkie

NAJNOWSZE INSPIRACJE CBL TU --> KLIK 
WIĘCEJ INSPIRACJI CBL TU --> KLIK
KSIĄŻKA WHITE PLATE SŁODKIE TU --> KLIK





sobota, 23 marca 2013

prefectumMOBILE




Nie tak dawno Matka Makówa pisała, że nie ma wózka idealnego.
Albo komfort albo lekkość i malutkie rozmiary parasolki.
I ma rację.
Jest jednak wózek, którego szukałam od urodzenia Bola.
A znalazłam niestety dopiero teraz. Niestety i na szczęście bo przed nami jeszcze miesiące a nawet lata wózkowania.

Wózek Easywalker June

Śmiem twierdzić, że to pojazd łączący wszystkie zalety 'luksusowego tarana' i lekkiej parasolki.
Jak to możliwe?

Easywalker jest mały ale nie maleńki. Na tyle mały, że bez problemu wjeżdża się nim do osiedlowych sklepików, stoi w kolejkach, wchodzi do apteki i porusza między półkami supermarketu.
Na tyle mały, że jak kurier przyniósł pudło to szoku doznałam, że mogę je sama, z łatwością podnieść a pudło było płaskie jak stół.
Na tyle mały, że stoi w przedpokoju i zajmuje mniej [!!!] miejsca niż nasza ukochana spacerówka PegPerrego.

Na tyle duży, że Bolo, który mierzy 88 cm, w grubym kombinezonie miśku, zakutany w śpiwór - nadal ma luzy i miejsce do swobody ruchu.
Czary!

Wózek zaprojektowany jest dla dzieci 0-4.
To jedyny, chyba, wózek na rynku do 4 roku życia.
Dla nas to bardzo ważne, bo choć wiem, że z wózka korzystać z czasem będziemy mniej i mniej i jestem zdania, że wózek to pomoc a nie główny atrybut spacerów, to przy naszym trybie podróżniczym jest on niezbędny i koniec kropka.
Często widzę 2-3 latki wciśnięte jak sardynki w maleńkie spacerówki, które przy nich wyglądają jak wózki dla lalek. Jest to ok dopóki mamy trasę piekarnia-dom. Gorzej gdy mamy do przejścia
całą Volterrę ;)

Pompowane koła. Takiej kombinacji jeszcze nie widziałam. 
Wiadomo, pompowane koła to komfort, nie tylko dla dziecka ale i dla prowadzącego.
Tu mamy koła z 'jeepa' zamontowane w zgrabnej, sportowej BMce.
Dla mnie ideał.

Dalej - siedzisko - obszerne, wygodne, 'wyściełane' na miękko. Jednym ruchem je kładziemy do pozycji leżącej - bezszelestnie!
Siedzisko możemy montować przodem [czego baaaardzo mi brakowało jak Bolo był młodszy] i tyłem. Jednym klikiem.
Buda - ach jaki tu mamy patent! Buda się całkowicie chowa za siedzenie gdy nie jest w użyciu. Nic nie wisi, nic się nie marszczy, nic nie opada. Po prostu jej nie widać!
Pięciopunktowe pasy, które z łatwością zmieniamy w 3-punktowe.

Składanie wózka? Jak parasolkę - klik i już.
W samochodzie, mimo kół [!!!] zajmuje tyle miejsca co blat popularnego stolika z Ikei, leży sobie i nie przeszkadza, niewielki, płaski kwadrat.
Rozkładanie? Z dzieckiem na ręku - żaden problem, szczerze, to nawet to prostsze niż mechanizm parasolki.

Montowanie wózka zajęło Tacie i Bolowi chwil parę.
Bolo zakochał się w mgnieniu oka w nowej furze a my nie mogliśmy się nadziwić jaką rewelacyjną formę ma ta bryka - jak mały quadzik...

Coś co, nie oszukujmy się, ma dla mnie wielkie znaczenie - wygląd.
Śliczny! Zgrabny, proporcjonalny. Skrojony perfect.
A do tego - czarne, szczotkowane aluminium? Ajjj, i to cała, calutka konstrukcja a nie fragmenty...

No a jak się prowadzi? 
Po przesiadce z parasolki było dziwnie. Bo wózek płynie.
Ma się wrażenie, że jedzie sam. Nie ma problemu żeby prowadzić go jedną ręką.
Chodniki? Jak po maśle.
Krawężniki? Łyka jednym podejściem bez wysiłku.
Zaspy śnieżne? Cyk, i przejechane.
Las, polna droga, bruk, żwir? Czuję je tylko pod butami, na wózku nic nie robi wrażenia.
Jest też idealnie wyważony, nie fika kozłów bo dziecko wstało, mimo, tylnego obciążenia, nie czuć ciężaru kilkukilogramowych siat przy 'podjazdach'.

Ładowność? Można zobaczyć na zdjęciach - dzień jak co dzień...A ten wózek to przyjaciel Matki i jej przyziemnego żywota.

Wózek Easywalker June to świetny wybór na lata, kompromis bez strat.
A do tego świetny design. Co dzień spotykamy się z pytaniem - a co to za wózek?

Do wyboru są indywidualne zestawienia koloru ramy, bud i wkładek do siedziska. 
A co już zupełnie jest mega sprawą, to to, że wózek można testować za darmo, a sklep pokrywa koszty przesyłki. Nie ma już kupowania w ciemno, wg opinii 'for', pod wpływem 'pani ze sklepu'...


Podsumowując - ja swojego nie oddaję. Planuję z nim spędzić mega wakacje a na co dzień mieć przyjemność z użytkowania mądrych i bardzo estetycznych rozwiązań.
Polecam z pełną odpowiedzialnością.
I wiem, że z wózkami jest jak z autami, Ci co jeżdżą 'niemcem' psioczą na 'amerykany', Ci co wożą dupki 'japońcami' mają polewkę z 'francuzów'.

Niezależnie czym się woziliśmy do tej pory - stawiam tezę, że Easywalker June to perfectumMOBILE.

Aha a wady?
Są jak zawsze. Ale są na tyle głupiutkie, że nie przyćmiewają ani na milimetr zalet.
- brak pompki [myślę, że tej klasy produkt powinien być w nią zaopatrzony, na szczęście działa każda pompka do roweru i do piłek]
- brak uchwytu na kubek - niby głupotka ALE - PegPerrego nas do tego przyzwyczaiło i każdy spacer to kawa na wynos... dobrze, że taki uchwyt można dokupić...
- niemożność zawieszenia siatek na rączkach - bo 'trzymadło' jest jedno - może to nie wada ale jak ktoś, niczym ja, używał parasolki jako transportera zakupów, musi nauczyć się nowych rozwiązań, są - tylko trzeba poszukać - co widać na zdjęciach.

Wózek Easywalker June kupić i przetestować można 
TU --> Hej June!
Poczytać więcej, sprawdzić wyróżnienia, obejrzeć filmiki 
TU --> BabyUniverse 


[oczywiście plan był na więcej zdjęć, w wiosennej aurze, w podróżach...choroba pokrzyżowała plany ale nic straconego, do Easywalker'a wrócimy...]
























I dwa gadżety wózkowe bez, których żyć ja nie 'umi'.

Torba SipHop - i na ramię i na wózek - nie jest to wór, a mega pojemna, świetny, graficzny design, zaczepy pasują na każdy wózek.
To nasza druga już. Do PegPerrego mieliśmy taką KLIK bo wózek był pomarańczowy i fajnie to wyglądało. Teraz wybraliśmy taką KLIK z którą i Tata na ramieniu się nie wstydzi...

Śpiworek JJ Cole Collections - o matko ile ja się naszukałam czegoś co się nie ściąga, nie spada, nie plącze. Ten jest piękny i zawsze na miejscu. Kolorystyka w mojej estetyce a futerko najmiziowe na świecie.
Na zdjęciach widać, że jedna część jest odpięta i mamy świetną, ciepłą wkładkę.
Tą funkcję wprost uwielbiam, gdy trzeba mam ciepły śpiwór, gdy jest cieplej, jesień, wiosna - mam przemiłą i śliczną wkładkę. Wystarczy odpiąć jeden, gruby [to ważne!!!taka rzecz a ułatwia życie] suwak.
Nasz śpiworek TU --> KLIK